czwartek, marca 27, 2014

Takie dni jak ten zaczynają się zwykle dość niewinnie. Najpierw jest sms od mężczyzny, którego nie chce się więcej widzieć, słyszeć ani czytać, który nagle chce wrócić, choć już dawno nie ma do czego. Następnie waga elektroniczna pokazuje 1 kilogram masy ciała in plus, zamiast zamierzonego in minus. Przeglądając się w lustrze odkrywa się, że szyja po prawej jest jakaś grubsza i odkrywa się piękne powiększone węzły w pakiecie. Potem jest jeszcze kontroler w tramwaju, który wlepia mandat za jazdę na gapę, choć kurwa to pierwszy, może drugi raz, kiedy wykroczyło się poza prawo komunikacji miejskiej.
A na koniec tego fantastycznego dnia otrzymuje się maila od jedynej osoby, z którą miało się spędzić wyczekany weekend w Sztokholmie, że dzięki uczelni i majowym egzaminom bardzo prawdopodobnie spędzi się ów wymarzony weekend samotnie. Najgorsze zaś, że już nie chodzi tego maila i o ten weekend, tylko o świadomość, że samotne podróże, kiedyś tak uwielbiane, nagle przestały wystarczać. Nagle okazuje się też, że wybór towarzysza podróży jest zawężony do jednej osoby, że znowu jestem na va banque, choć przecież miałam być otwarta na wszelkie propozycje. Wbrew radom przyjaciół i wskazówkom Starszych nie potrafię nie być skrajna.

Brak komentarzy: