♫ Clean Getaway
Zetknięcie z płytą lotniska jest symbolicznym zderzeniem z rzeczywistością, szarą i brudną, smutną i przytłaczającą, przewidywalną i frustrującą. Dwa tysiące kilometrów stąd jeżdżą czerwone autobusy, ludzie na ulicy się do siebie uśmiechają a życie, choć droższe, lżejsze jest i bardziej życiem jest niż ta egzystencja tutaj. Płaczę więc, kiedy lądujemy, G. ściska mi dłoń a ja uświadamiam sobie wszystkie przeszkody do pokonania, całe brzemię nakładane przez Ojczyznę, wszystkie stereotypy i szufladki, do których dopasować się nie sposób, które uwierają i deformują, które w końcu doprowadzają mnie do tego, że nie rozpoznaję postaci w lustrze widzianej codziennie rano.
Piję przepyszne urodzinowe wino i wspominam każdy moment, każdy ułamek tych stu trzech godzin spędzonych nad Tamizą, kosztuję uroku Big Bena nocą, radości abstrakcyjnych dowcipów, czekania na czerwony autobus o drugiej w nocy, smaku Guinnessa na marnej łajbie, zapachu Camden Town w południe i atmosfery Hyde Parku, kiedy siąpi deszcz. Chcę wierzyć, że imprezy takie, jak w Tiger Tiger jeszcze się przydarzą, że jeszcze jakiś Joe zostawi wizytówkę a inny Antonio będzie dobrze tańczyć, że takich kapel, jak ta w piątek, istnieje więcej, że to wszystko jeszcze kiedyś wróci w ulepszonej wersji a ja już nie będę płakać, że coś się skończyło, bo będę przeżywała moją legendę tak, jak chcę, tam, gdzie chcę, z tym, z kim chcę a uderzenie w płytę lotniska będzie nic nieznaczącym momentem podróży.
Nie wiem tylko czemu śnisz mi się wtedy, kiedy już naprawdę myślałam, że jestem gotowa do następnego wyścigu i nawet byłam pewna wygranej. Uwielbiasz wyłaniać się z zakamarków pamięci i udawać zdziwionego, że wcześniej Cię nie zauważyłam - tak, jak wtedy, gdy G. odradza mi kupno plakatu z Marlonem a mnie zalewają zdjęcia, na których przypominasz mi go bardziej niż sam Brando.
Przeszukuję gorączkowo płytotekę w poszukiwaniu Między słowami, bo z całej tej tęsknoty za tym, czego nie mam i za tym, co zostało mi odebrane, zapragnęłam jeszcze raz zobaczyć Tokio - taką małą namiastkę Londynu, jeszcze raz przeżyć sesję zdjęciową z whisky - taką małą namiastkę imprezy na pagórku z widokiem na Canary Wharf, jeszcze raz oglądać ogrody w Kyoto - taką małą namiastkę Hyde Parku.
Tęsknię prawie za wszystkim, za miejscami, za ludźmi, za tym, co było a już się nigdy nie powtórzy i czuję się tak jak Charlotte patrząca za odchodzącym Bobem, chciałabym wreszcie odwrócić się na pięcie i też odejść, ale wciąż stoję w miejscu. Ty już dawno wsiadłeś do taksówki i odsłuchałeś swoje Just like honey, pora już na mnie, już dawno pora na mnie, ale ja wciąż nie potrafię, stoję w miejscu, mijają mnie ludzie o uśmiechniętych twarzach, niektórzy ciągną mnie za rękę w drugą stronę a ja chciałabym dać się pociągnąć, ale nogi mam jak z kamienia i wciąż wydaje mi się, wciąż łudzę się, że wcale nie wsiadłeś do tej żółtej taksówki albo że przynajmniej nie przestało Ci grać Just like honey w tle.