wtorek, stycznia 20, 2009

♫ My home is your head

Warszawa jest stalowo niebieska tuż przed świtem, szarawobiała tuż przed zmrokiem, w ciągu dnia natomiast rozmywa się między samochodami, sklepami, kawiarniami i ludźmi w jakiś dziwny, nieokreślony kolor, który jednych odpycha, a drugich przyciąga. Mnie zdecydowanie przyciąga. W metrze zmęczeni ludzie patrzą się w swoje pozornie wypoczęte odbicia w szybach kolejki, jeden pijak śpiewa stare piosenki, stara wariatka zaczepia ludzi, wyciszam się w głośnej muzyce, przymykam oczy i pozwalam przelatywać przez głowę obrazom guzów, naczyń, tętniaków, dysków, między każdą kolejną operacją, niczym przerwa na reklamę, pojawiają się zielone oczy, czarna czupryna i zawadiacki uśmiech. W każdym neuronie mojego mózgu, w każdym zakończeniu czuciowym mojej skóry i w każdym erytrocycie mojej krwi mam hologram z zielonych oczu, czarnej czupryny i zawadiackiego uśmiechu, to brzmi śmiesznie i głupio, ale taka jest prawda, zawirusował mi całe ciało, a jedyne, co mogę zrobić, to nauczyć się żyć z tą przewlekłą chorobą.

Oraz, myślę, że powinnam wreszcie to napisać, bo to dla mnie ważne - wierzę w chirurgię. Wierzę w moc skalpela, hemostazy i disektora. Szczerze i całkowicie wierzę, że wszystko można naprawić, jeśli ma się dwie zdrowe, sprawne ręce i głowę na karku. Lekarze ze szpitala na Bródnie utwierdzają mnie w tym przekonaniu każdego dnia. Mogę nie ufać lekom, przeczytam setki artykułów zanim uwierzę w alternatywne metody leczenia, ale bezgranicznie wierzę w doktora P., kiedy usuwa guzy, w doktora G., kiedy usuwa chore dyski i w doktora S., kiedy pomaga chorym z parkinsonizmem. Wierzę w nich wszystkich i marzę, żeby kiedyś umieć tak naprawiać ludzi, jak oni.

niedziela, stycznia 18, 2009

ciekawa jestem czy jest jakiś limit na dobrych ludzi, na ludzi których się kocha. czy w ogóle można powiedzieć że ktoś zasługuje na dwóch dobrych ludzi w swoim życiu, a ktoś na dwudziestu. bo wiecie, ja nie uważam, że zasługuję na dobrych ludzi w moim życiu, a spotykam ich niesamowicie dużo. są i trwają, dzwonią, rozmawiają i pytają, im zależy i oni są w moim życiu, a ja się czasem zastanawiam, co ja takiego zrobiłam albo zrobię, że ich dostałam. bo wiecie, mam rodziców, mam siostrę, mam przyjaciół i potencjalnego mężczyznę życia i ciągle sobie myślę, właściwie to ciągle się boję, że gdzieś tu kurwa jest haczyk. tu gdzieś musi być haczyk. jasne, no przeszło się przez depresję, przeszło się przez kilka nieudanych związków, nieokreśloną liczbę flirtów, parę przyjaźni i znajomości i oberwało się po gębie za naiwność, to wszystko to rzecz pewna, ale mimo wszystko, tak sobie patrzę na moje życie teraz i sobie myślę, że to jest fantastycznie dużo jak na kogoś takiego, jak ja. tak naprawdę to sobie myślę, wiecie, że Bóg, to raczej nie ma innej opcji - On po prostu istnieje.

wtorek, stycznia 06, 2009

Wiecie, uczę się teraz dużo o bakteriach. To są takie fajne stworzenia, mają kolistą cząsteczkę DNA i czasem jakiegoś plazmida lub dwa, niektóre mają wici, a niektóre otoczki, a niektóre i wici i otoczki, i to są bardzo proste żyjątka, nie potrzebują za wiele, ewentualnie agaru czekoladowego albo podłoża MacConkeya. To nie są skomplikowane stworzenia, a dają sobie radę, potrafią nawet zabić człowieka, bo mają takie fantastyczne toksyny, którymi strzelają w rybosom 60S albo w płytkę nerwowo-mięśniową albo w komórki Renshawa. I naprawdę, chociaż to brzmi tak mądrze, to one są bardzo proste. Nie potrzebują odżywek do włosów, kropli do oczu, masażów na kręgosłup, kremów na zmarszczki i tabletek na depresję, żeby się dobrze poczuć. Ich priorytety są bardzo proste - jedzenie i podział komórkowy.Czasem sobie myślę, że na chuj nam tyle komórek.

Piję setną kawę, ale i tak nie mogę się skupić na zespołach chorobowych związanych z zakażeniem EBV. Myślę, że robię się za stara na naukę; to trochę głupi moment na podobne wnioski, bo za tydzień mam egzamin, ale niestety - takie są fakty. Coraz częściej łapię się na tym, że chcę już robić coś, co przynosi wymierne efekty, chyba chcę już pracować, chciałabym wreszcie mieć poczucie dobrze wykonanej pracy, chciałabym mieć wreszcie wrażenie, że ratuję komuś życie albo chociaż że pomagam.

A może po prostu jestem leniwa. To nie jest całkowicie wykluczone.