poniedziałek, kwietnia 06, 2009

♫ I used to be a lunatic from the gracious days

I used to be woebegone and so restless nights
my aching heart would bleed for you to see...




Miałam właśnie napisać, że niewiele się zmieniło przez ostatnie półtora miesiąca, ale po dłuższym zastanowieniu doszłam do wniosku, że zmieniło się strasznie dużo, tylko chyba nie chcę o wszystkim pisać.

Chodzę ostatnio na spacery z wariatami, bez białych fartuchów nie różnimy się tak bardzo, oni tylko przekroczyli cienką czerwoną linię między życiem a szaleństwem, nasza strona jeszcze walczy, oni już oddali się demonom. Mamy grubą panią, która nie chce, żeby na nią patrzono, chudego pana, którego mózg stoi obok ciała, kilka dziewczyn, które nienawidzą swoich brzuchów, sześćdziesięciolatkę zakochaną w swoim ojcu i jeszcze kilku innych, a każdy z nich jest na swój sposób całkiem normalny. Uczę się ich języka, każdy mówi co innego, myśli co innego, a chodzi mu o jeszcze co innego. To trochę jak rozgryzanie szyfru Enigmy, pewnie mniej skomplikowane, ale znacznie ciekawsze.

A 2. kwietnia po południu rozpłakałam się po raz pierwszy od ponad pół roku. Od kilku miesięcy próbowałam płakać, naprawdę się starałam, ale nie mogłam, wykrzywiałam gębę, mrużyłam oczy, wyginałam usta w podkówkę, ale nie wychodziło mi w ogóle, w końcu pomyślałam, że to już koniec, będę płakać tylko na filmach i przy cebuli, byłam już pewna, że kanaliki łzowe mi zarosły, ale 2. kwietnia po południu okazało się, że jest jednak dla mnie szansa. Trochę głupio wyszło, bo rozpłakałam się na ulicy, słuchając No more I love you's, ale wreszcie poczułam się żywa. Wreszcie poczułam, że należę do rzeczywistości, tak jakby puściły koszmarne pęta starej, nieudanej mnie, starych, nieudanych związków, starych, zbyt udanych lęków.

Od kilku dni płaczę więc przy byle okazji, to takie moje nowe hobby, wolę płakać na zapas, bo może znowu kiedyś coś się spierdoli i łzy nie będą chciały płynąć.


And you know what mummy?
Everybody was being really crazy.
Uh huh. The monsters are crazy.
There are monsters outside.

1 komentarz:

too pisze...

ej też miałam kiedyś blokadę okolic woreczka łzowego i to było po prostu STRASZNE, już tysiąc razy lepiej jak leci ci z gruczołu bez przerwy niż ma nie lecieć w ogóle...
ale wiesz, ja wtedy poddałam się ostrej terapii - płyta 'megazamuła dla samotnych', filmy, których nie mogę znieść, bo tak płaczę ('garden state', 'hair') no i wiesz trochę się człowiek takimi produktami pomaltretuje to żaden, najbardziej zarośnięty kanalik nie wytrzyma!

trzymaj się tam, kasia!