piątek, kwietnia 10, 2009

♫ With your feet in the air and your head on the ground try this trick and spin it

Niesamowite, że jeszcze ktoś tu zagląda. Myślę, że powoli tracę zdolność pisania, straciłam łączność z moim układem limbicznym i chyba dlatego nie potrafię już znaleźć słów do napisania, to strasznie banalne i strasznie przykre, lubiłam egocentrycznie opisywać siebie.

Spotykamy się w Stuttgarcie, na przystanku przed dworcem. Jest ciepło i wieje zimny wiatr, ja - czarny top z Polą Negri, czerwona walizka oparta o udo, on - niebieska koszulka i kask w ręku; niezręcznie całujemy się w policzek, jakby w świetle dziennym nasza relacja była trudniejsza do uchwycenia, rozmawiamy o jakichś nieistotnych sprawach, o jego przygodach na jachcie i mojej walce z językiem niemieckim; dopiero, kiedy wsiadam do pociągu zdobywam się na odwagę i całuję go w usta, na chwilę mam poczucie realności, ale konduktor cichym chrząknięciem przypomina mi o powrocie do nierealnej rzeczywistości z pociągami, biletami, egzaminami i innymi bzdurami, które niezmiennie irytują mnie absolutnym bezsensem.
Z nim jest tak, jak ze wszystkimi innymi, jest tak, jak z moimi miastami. Uciekam z jednego w drugie i nigdzie nie zagrzewam miejsca. Ojciec pyta mnie, kiedy się zatrzymam, kiedy wreszcie siądę na przysłowiowej dupie i zacznę żyć jak przystało na porządnego obywatela naszej popierdolonej planety. Znaczy, ujął to kulturalniej i delikatniej, ale myślę, że o to mu mniej więcej chodziło. Problem w tym, że wizja porządnego życia porządnego obywatela z pracą od poniedziałku do piątku, oglądaniem telewizji w weekend, urządzania mieszkanka, gotowania obiadków, przyjmowania gości raz na tydzień, wyjazdów na narty w lutym i nad morze w lipcu przyprawia mnie o mdłości. W związku z tym spierdalam od Wizji z nadzieją, że się w końcu zmieni.
Wizja.
Albo ja.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

i tak trzymać:)

Teneryfa pisze...

ha!
Moja teoria się sprawdza co do Cię !!! HA! wiedziałam... jesteś złem jak ja ;P!!! HA ! HA! HA! i dobrze ;>