wtorek, lutego 24, 2009

♫ Ces moments-là

Gdzieś między flakonem Chanel a telefonem znalazłam swoją samotność, zagrzebaną głęboko na dnie czerwonej torebki w notatniku w kwiatki i odtwarzaczu mp3. Nadgryziona obecnością mężczyzn mojego życia, zalana mocnymi drinkami i podduszona dymem lekkich papierosów, zagłuszona imprezami i przytłoczona zajęciami, czekała cierpliwie, aż znajdę ją na tej ławce nad rzeką Ill przy Quai Saint - Thomas.
W moim wielkim mieszkaniu w centrum niewielkiego Strasbourga piję Merlota, rocznik 2004, zapalam kolejnego camela lighta, bo w kebab barze - jedynym miejscu, gdzie sprzedają papierosy po 19 - nie było innych i patrzę na miasto, w którym zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Chciałabym napisać mądre słowa o tym, jak to znalazłam się w zwrotnym punkcie mojego życia, albo o tym, że wszystko nabiera sensu, albo, że nie chcę niczego więcej od życia, chciałabym napisać te wszystkie rzeczy i nawet już je napisałam, tylko że były tak zajebiście nieszczere, że wszystko usunęłam. Bo prawda jest taka, że niezależnie od ilości wypitego merlota, liczby wypalonych papierosów, dni spędzonych w łóżku, bo postawienie stopy na podłodze wydawało się zbyt trudne, niezależnie od wszystkich bezsennych nocy, nie ma zwrotnych punktów w moim życiu, co ma swoje dobre strony, i nie ma tak, że wszystko nabiera sensu - czasem jeden element układanki uda mi się włożyć na odpowiednie miejsce i zamiast dziewięćset dziewięćdziesięciu dziewięciu milionów puzzli zostaje mi już tylko dziewięćset dziewięćdziesiąt osiem i jestem wtedy z siebie bardzo dumna.
Poza tym ja jeszcze bardzo wiele chcę od życia. Przestały na mnie działać wszystkie magiczne słowa, jakieś na zawsze, na nigdy, jakieś deklaracje i wyznania, to mnie tylko bawi od pewnego czasu. Z dystansu ponad tysiąca kilometrów okazało się, że ja do magicznych słów nie zostałam stworzona, bo mnie się bardziej podoba flirtowanie z rezydentami niż jakieś deklaracje i wyznania bez pokrycia. Myślę, że tutaj, w wielkim mieszkaniu w niewielkim Strasbourgu, mogę wreszcie nauczyć się prawdziwej wolności. Z każdym dniem wychodzi mi coraz lepiej.

13 komentarzy:

Anonimowy pisze...

pozdrawiam z Lyonu, ja też uczę się tutaj tej prawdziwej wolności, medycyny, i wielu innych rzeczy..
d

Teneryfa pisze...

Kocham Cie!
Mój Mentorze!
;*

mcdreamy pisze...

Wiesz co? Stanowczo wolę Cię czytać gdy jesteś bardziej nieszczęśliwa niż szczęśliwa. Co wcale nie znaczy, że nie życzę ci szczęścia;). Łatwiej mi się wtedy identyfikować z twoim stanem emocjonalnym.
Trzym się kobieto. I pisz jak najwięcej:D
Pozdrawiam.

Kate pisze...

Ech, bo cytat z Jasia wciąż pozostaje aktualny: najważniejszym bodźcem do twórczego pisania jest żegluga po bezmiarze oceanu wkurwu, ahoj!

I tak tylko dla sprostowania, nie jestem nieszczęśliwa, tylko nie-zakochana :) Niestety, stan zadurzenia robi mi zwykle z mózgu papkę. Sincere apologies :D

Kate pisze...

Anonimowy (d?), nie wiem, jak Ty, ale ja mam wrażenie, że nauka medycyny tu we Francji jest o niebo lepsza od polskiej...

Anonimowy pisze...

jestem z Tobą

too pisze...

so it's not another teen movie, so it's not another opowieść o silnej kobiecie która i tak na końcu się zakochuje :)

Kate pisze...

Nope. Zbyt bezkompromisowa jestem na to, się okazuje :)

Anonimowy pisze...

co do nauki medycyny we Francji to jak najbardziej, więcej wiem po 5 miesiącach spędzonych tutaj, niż po roku specjalizacji w Polsce. a cala reszta spraw.. godna co najmniej takiego bloga, jak ten. Ale to wtedy, kiedy doba będzie miała co najmniej 48 godzin;) pozdrawiam znad brzegu Rodanu,
(d)orota :)

Teneryfa pisze...

hallo!!! Opuszczasz się !!!! Ja wchodze na bloga przekonan że przeczytam nowy wpis- w koncu się działo :D- a tu róg!
Raz dwa trzy ogarniam się !!!
nie ma wakacji i bimbania! presto!!!

Kate pisze...

Paula, noteczka jest napisana, ale nie nadaje się zbytnio do przedstawienia na blogu publicznym. Coś mi się ostatnio autocenzura włączyła :)

mcdreamy pisze...

mam nadzieję, że nie dlatego, iż czyta Cię jedna nieletnia;).

Kate pisze...

W sumie to też powinnam była wziąć pod uwagę, ale nie. To nie to :) Może się przełamię w końcu - na razie wszystkie notki trafiają do tzw. "szuflady" :)