piątek, lipca 11, 2008

Neurochirurg jest jak Hannibal Lecter, tylko, że nie zjada tego, co przygotował.

Delikatnieję po nieprzespanej nocy z litrem wiśniówki, paczką papierosów i rozmowami do szóstej rano. Odkrywam klimaty i tereny zupełnie mi obce, klasyka i symetria wkradają się w mój tak dobrze oswojony chaos, zakłócają mi harmonię mentalnego bałaganu, zmuszają do porządkowania życia, nawet mieszkanie opuszczam wysprzątane. Jest trochę tak, jak w moim ostatnim śnie. Stałam nad urwiskiem i patrzyłam na ciemnoniebieską toń, i bardzo, bardzo chciałam skoczyć, bo woda była taka czysta i chłodna a mnie było tak strasznie gorąco, ale zabrakło mi odwagi, aby zrobić ten jeden nierozważny krok do przodu. Obudziłam się, ale wciąż mocno stoję na dwóch mocnych nogach czekając, aż wreszcie ktoś wytrąci mnie z równowagi.

I wiecie, widok żywego tętniącego mózgu, to jest naprawdę coś, to jest coś równie cudnego, jak różowe jelita z dobrą perystaltyką lub też szarawa trzustka o grudkowej konsystencji. Uczą mnie neuroanatomii i pozwalają myć się do zabiegów, o których czytałam tylko w bardzo mądrych książkach. Dzisiaj pomagałam włożyć człowiekowi elektrodę do mózgu i smażyliśmy mu z doktorem gałkę bladą*, a przedwczoraj, przedwczoraj to dotykałam miliona dolarów i patrzyłam jak za pomocą technologii z kosmosu można usunąć naczyniaka jamistego, a jeszcze we wtorek trzymałam hak, prawdziwy hak i odsuwałam doktorowi płat czołowy, żeby mógł wyssać glejaka, który zajmował pacjentowi pół głowy. Nie no, mówię Wam, są rzeczy, o których nie śniło się filozofom, a które dla chirurgów są rzeczywistością.

*wolałabym jednak zobaczyć to, bo raz, że ładniejsze technicznie, dwa, że lepsze dla pacjenta, ale kochany NFZ nie ma zwykle kasy na takie bajery.

3 komentarze:

too pisze...

hejejej, uważaj; ryzyko zostania christiną yang jest jednak zbyt duże;

chociaż wczoraj oglądałam odcinek (chyba 4x14, ale cos z konca czwartej serii) jak christina spiewala 'like a virgin' przy sekcji zwłok, zajebiste :D

hymn anestezjologow -> buahahahahaha ;>

ej ty byłaś na operacjach, to chyba tak nie wygląda, co?

Kate pisze...

Ej no, ale ja naprawdę uwielbiam Cristinę Yang! Seriously! ;-)

No a co do anestezjologów to na chirurgii ogólnej... cóż, mniej więcej tak to właśnie wygląda. Leki co jakiś czas podaje pielęgniarka anestezjologiczna, anestezjolog zagląda co kwadrans, a tak to albo czyta gazetę, albo gra w pasjansa, albo podrywa pielęgniarki, ewentualnie zagląda nam w pole i dogaduje ;) Na kardiochirurgii jest inaczej, bo tam anestezjolog to część teamu operacyjnego (bypassy i inne takie). Ale tak jak mówiłam, ja mam typowo chirurgiczne podejście do anestezjologów - koleżanka Hrk powinna się jeszcze wypowiedzieć :D

Anonimowy pisze...

Jejku :) Jestem pod wrażeniem. Wielka rzecz taka chirurgia. Pozdrawiam :)