sobota, lipca 05, 2008

Gdzieś po drodze do celu potykam się o przypadkowe myśli

Tramwaj numer 8, chłopak i dziewczyna, 15 lat na oko, zielona bluza - on, chabrowe spodnie - ona, każde z wielkim słuchawkami na uszach, trzymają się za ręce i kołyszą w rytm muzyki, każde w rytm swojej, taka komunikacja bez słów, taka alienacja w dotyku splecionych dłoni. Nie mogę oderwać od nich oczu.

Nie mogę oderwać oczu od wielu rzeczy ostatnimi czasy, życie fascynuje mnie coraz bardziej, M. mówi nie poznaję cię od dwóch miesięcy, nigdy nie widziałem cię takiej radosnej, ze zdziwieniem stwierdzam, że ja coraz bardziej rozpoznaję siebie w lustrzanym odbiciu.

Ponoć śmieszna jest personifikacja chirurgii, jeszcze śmieszniejsza jest ponoć teza, że ludzkie wnętrzności są piękne, najpewniej sama jestem śmieszna z tym moim dziwnym hobby. Jednak mimo to wciąż uważam, że najpiękniejszy jest moment przyłożenia skalpela do skóry, ten ułamek sekundy między obcością a intymnością, ostatnia chwila przed przekroczeniem nieprzekraczalnej bariery. Ma to w sobie coś z sacrum, ja zaś mam potrzebę sacrum, szukam go wszędzie, póki co przy stole operacyjnym znajduję je najłatwiej.

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

pięknie piszesz. aż mnie ciarki przeszły i poczułam zimne ostrze skalpela na swojej skórze.

too pisze...

jestem na takim etapie że wydaje mi się że cała chirurgia jest śmiertelnie nudna i żmudna - stanie pięć godzin bez ruchu i podwiązywanie po jednej żyłce wydaje mi się czymś nie do wytrzymania; ale od jutra mam praktyki, może zmienie zdanie :)

w każdym razie ładne, ale nie przesadzaj z tą zajawką, bo skończysz jak christina yang ;D

Anonimowy pisze...

och, jakże Cię rozumiem! jutro u nas dzień bezoperacyjny i już cierpię... zastanawiam się, czy upodobanie do swądu przy koagulacji nie ociera się o patologię (a wczoraj, kiedy zacięłam się goląc nogi zaczęłam w myślach krzyczeć "koagulacja! koagulacja!" ;))

Anonimowy pisze...

przerazasz mnie, kochana :D

chcialabym tak z kims, za reke. ech.

too pisze...

po tygodniu praktyk: najbardziej zajebisty jest jednak anestezjolog; tam dopiero masz sacrum - wysylasz goscia w zaswiaty i trzymasz tam zeby go nie bolalo; oprócz tego jeden anestezjolog mi się strasznie podoba :)

Kate pisze...

Fioo, jak zwykle, dzięki :)

Barbara, ja jednak mam typowo chirurgiczne podejście do anestezjologów, które najlepiej podsumowuje to: http://youtube.com/watch?v=xuZl9tRqjoQ ;) A Cristina Yang to moja ulubiona bohaterka GA i ponoć już ją przypominam nieco ;)

Hrk, taaak, a nie szukasz wszędzie czegoś do zszycia? To kolejny objaw zespołu odstawiennego :D

Gavroche, spoko, mnie się tylko podoba krojenie znieczulonych ludzi (dzięki, rzecz jasna, anestezjologom, bez których, no rzeczywiście, nie byłoby "zabawy" - to tak a propos komentarza B. ;))