środa, stycznia 16, 2008

♫ And i put the hood right back where you could taste heaven perfectly

Osobowość schizoidalna cechuje się tendencją do izolowania się, niewytwarzania silnych związków oraz wycofywania się z kontaktów emocjonalnych i społecznych, "uznawania ich za niepotrzebne". Przy dużej wewnętrznej wrażliwości, wyrażanie uczuć jest ograniczone, co powoduje pozorny chłód i dystans uczuciowy, brak syntonii z innymi. [...] Ludzie tacy na ogół działają samotnie, często żyją w świecie marzeń i fantazji, są ambitni, skłonni do introspekcji, ekscentryczni.
J.W. Aleksandrowicz "Psychopatologia zaburzeń nerwicowych i osobowości"


Siedzimy na wyjątkowo nudnym seminarium z dermatologii i przeprowadzamy z G. wiwisekcję mojej duszy. Problem izolacji od społeczeństwa zdaje się niepokoić moich najbliższych, tata podejrzliwie pyta, czy chirurgia nie jest dla mnie kolejną ucieczką od społeczeństwa, mama nie potrafi zrozumieć, że ja naprawdę nie lubię rozmawiać z większością ludzi, nie dlatego, że ich nie lubię, tylko dlatego, że tego nie potrzebuję. Więc siedzimy z G. na seminarium z dermatologii i zastanawiamy się, czy mój brak potrzeby kontaktów międzyludzkich jest patologią. G. chyba uważa, że tak, swoją opinię wyraża jednak bardzo delikatnie, na tyle delikatnie, że nie uważam za słuszne drastycznie się zmieniać. Jeśli w ogóle.

Gubię się na trzydziestu metrach kwadratowych, nie potrafię odnaleźć się na przestrzeni między czerwonym fotelem a biurkiem, obijam się o kanty i brzegi, rzeczywistość dosłownie nabija mi kolejne siniaki. Z moją pamięcią jest coraz gorzej, mam wrażenie, że z każdym dniem głupieję coraz bardziej, z każdą kolejną jednostką chorobową, o której czytam zapamiętuję coraz mniej i coraz bardziej doskwiera mi inercja tych studiów, opierających się na czymś, w czym nigdy dobra nie byłam - wprowadzaniu kolejnych zdań do pamięci trwałej i odtwarzaniu ich o dowolnej porze dnia i nocy. Tęsknię za salą operacyjną, marzę, by wreszcie skończyć stronę internetową mojego koła, ale póki co utknęłam z encyklopedią chorób, zwaną godnie Patologią i nie zapowiada się, bym uwolniła się od niej wcześniej niż 8. lutego.

Wczoraj na przystanku spotkałam R. a spotkanie to wywołało we mnie niezrozumiały niepokój. Nie wiem czy ma tu znaczenie to, co robiliśmy w pewną sobotnią noc, raczej skłonna jestem myśleć, że to spokój płynący od niego tak na mnie wpłynął, niemniej jednak nie można wykluczyć, że odezwała się we mnie prymitywnie cudowna fizyczność. Tak czy siak, wróciłam do domu i włączyłam Między słowami, zaś widok Tokio o zmroku sprawił, że zapragnęłam podróży, przynajmniej mentalnych. A sorta fairytale i widzę korytarze metra, i zieleń drzew nad brunatną Sekwaną, i ażur żelaza pnącego się do nieba; always take the weather with you - a przed oczami mam wieżowce na Canary Wharf, Tamizę brudną i najsłynniejszy zegar na świecie wybijający godzinę drugą w nocy; i widzę naszą czwórkę, jak siedzimy na przystanku, zmęczeni i szczęśliwi, i słuchamy opowieści Ł. o mosiężnych uchwytach do toalet.

G. powiedziała ostatnio, kiedy się nad tym zastanowisz, okaże się, że możesz wszystko; próbuję w to uwierzyć, zbieram się w sobie, by stawić czoła realizacji marzeń i powtarzam niczym mantrę, you can't stop me now.

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Every where you go, a ja jestem przed TigerTiger i widzę znak drogowy, którego nie zabieramy do domu bo jest za daleko i cieszę się, że jest daleko, bo to oznacza, że spacer będzie długi tak jak wtedy w Hyde Parku, kiedy posąg Arnolda nie był tylko posągiem Arnolda a śmieciarka jak sie potem okazało zwykłą śmieciarką. Jestem pewna że możemy wszystko K. (zwłaszcza we dwie na seminarium z dermatologii).

Kate pisze...

Albert to był. Albercik, a właściwie jego dupa. Ale i tak, clou programu był wówczas koń. Czy raczej owca.

Ewelina Kamińska-Duclos pisze...

Ależ dziwacznie miło mi się czyta tego posta :) To znaczy nie ze względu na jego pierwszą część, ale na drugą.Uświadomienie sobie, że może się wszystko to pierwsza rzecz do tego, żeby zrobić cokolwiek :D
I nie czytaj za dużo Aleksandrowicza i innych też nie czytaj ;) Jak czujesz się z czymś źle to coś z tym zrób, ale na litość boską, nie czytaj ;) Ja od czasów psychopatologii posiadłam niemalże każde zaburzenie psychiczne. Ostatnio się podejrzewam o dwubiegunowe zaburzenia afektywne. Ale spoko. Damy radę :D
najwyżej wyjdzie na to, że wszystkie trzy jesteśmy zdrowo pieprznięte, a wtedy to i tak nie będzie miało znaczenia, bo zgodnie ze społecznym dowodem słuszności będzie nam to zwisać ;)
:D :D :D :D

furcifer pisze...

Tak sobie czytam.... Może chcesz się zamienić na biochemię??

Polej jeszcze! Wypijmy za błędy.

Kate pisze...

O matko, Ty żyjesz jeszcze? :P

Istnieje może choćby cień szansy, że zaprosisz mnie do czytania Twojego bloga czy muszę obejść się z moją ciekawością, co u Ciebie? ;)

Teneryfa pisze...

Kasia śniłaś mi sie !!!! To był koszmar!!!! Straszne!!!! Obudziłam sie dziś nad ranem przez ten straszny sen! Miałam wizje ,że wychodzisz za mąż !!!! i to w lutym !!!! i powiedziałaś mi dopiero pod koniec stycznia !!! Bo sie na mnie obraziłaś i powiedziałaś że jaka to między nami niby przyjaźń ,że w gruncie rzeczy to nie mamy o czym rozmawiać! Straszne!

ps.Nie dam sie wydziobać z biesiady weselnej nie myśl sobie! a jak coś planujesz to uprzedź mnie wcześniej... ale mam cichą nadzieje że to nie nastąpi zbyt szybko;>... przerażające.