niedziela, kwietnia 08, 2007

Nuda, panie

Słuchanie Joy Division w Niedzielę Wielkanocną nie jest chyba na miejscu, szczególnie, jesli weźmie się pod uwagę, jak Ian Curtis zakończył swój żywot, ale przy moim wrodzonym zamiłowaniu do kontrastów to i tak nie jest najgorzej. Mimo wszystko wracam myślami dość często do tamtej soboty, mimo wszystko pewne widoki i pewne zdarzenia trwają żywo w pamięci i nawet nie wymagają wielkiego wysiłku, żeby je sobie przypomnieć. Stałyśmy się z G. całkiem niechcący najbardziej kontrowersyjnymi postaciami wieczoru, w szczegóły nie wnikajmy, myślę, że byłoby to nie na miejscu, mnie wystarcza etykietka skaczącej z kwiatka na kwiatek, G. wystarczy etykietka wiecznej narzeczonej, nowe etykietki zepsułyby nam image, na który zbyt ciężko pracowałyśmy.
Zresztą, nie jest najgorzej, niektórzy uprawiają seks na ulicy, znaczy da się, najwyraźniej wszystko się da a pomysłowość ludzka nie zna granic.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

eejjj! w ogóle tu debiutuje w formie pisanej, ale muszę, no muszę Ci się przyznać, że moja niedziela wielkanocna też była dżojdywiżynowa!

no, to pierwsze koty, jak mówią.. ;)

Kate pisze...

No nie no, ale mię zaszczyt kopnął, żeś się odezwała na blogu!:) A co do dżoj dywiżyn to jak to z Hyrką mówimy, PEŁNE SYNCHRO ;)

yng pisze...

o, a ja znam takich co w samochodzie!
jak on prowadzi.

Kate pisze...

Yyyyy, a mnie się wydawało, że ja mam bujną wyobraźnię...

Anonimowy pisze...

Ach, jak tu się zrobiło ciekawie podczas mojej nieobecności :) Na ulicy i w samochodzie to standard, nic wielkiego..
Ja słyszałam (bo przecież nie wiem z doświadczenia:), że niektórzy robią to w sklepowych przymierzalniach, parkach, cmentarzach, szkołach czy gabinetach lekarskich..
ktoś powinien to zbadać :P