czwartek, czerwca 22, 2006

Słucham strasznie smutnych piosenek, chociaż wcale mi nie jest smutno, co jest raczej dziwne a wręcz niestosowne, biorąc pod uwagę zbliżający się egzamin, który w moim studenckim życiu (ach, jakie to uroczo pretensjonalne wyrażenie) będzie zapewne egzaminem historycznym.
To chyba ten wszechobecny czerwony kolor, czerwony kolor dodaje energii, to te czerwone pomidory, te czerwone czereśnie, czerwone truskawki i zakrwawione czerwonym sokiem palce. Nawet jeden nucleus jest ruber.
Może to też częściowo wina Jacobs Gold, którą zaparzam co godzinę w filiżance w czerwone wzory, co godzinę dodaję do niej mleko i cukier, co godzinę ją wypijam i tuż po wypiciu chcę kolejną, ale przecież nie wolno pić tyle kawy, to nie jest zdrowe, nawet kiedy ma się ciśnienie sto na siedemdziesiąt, nawet kiedy cały czas chce się spać, nawet jeśli ta kawa jest taka pyszna.
Szkoda, że tak mało czasu, może gdyby było go więcej to może nawet bym zdążyła, ale tak to pozostają mi tylko rozmyślania nad zakupami (sukienkę, koniecznie sukienkę na ramiączkach, i bluzki, ze dwie bluzeczki i jeszcze sandałki, takie do tej sukienki na ramiączkach), leczenie zapalenia spojówek ciągnącego się od tygodnia, zakrwawianie się sokiem z truskawek i czereśni i planowanie pobytu w P. (bo to jest w sumie niesamowite, że w przyszłą niedzielę będę wgapiać się w sisleyowskie zieloności i rubensowskie róże, nie wspominając o wylegiwaniu się na Polach Marsowych. To jest nawet bardzo niesamowite, bo teraz wgapiam się w homunkulusa ruchowego i w wykresy EEG, i wierzcie mi - ten cały Sisley i ten cały Rubens, nie wspominając o wylegiwaniu się na Polach Marsowych, to wszystko wydaje mi się wyjątkowo odległe i nierzeczywiste, choć to przecież już za tydzień i wbrew temu, co mi się wydaje, to jest to bardzo rzeczywiste i wcale nie tak odległe)

To jest całkiem fajna sesja, chyba trochę za mało się uczę, chyba trochę za dużo słucham muzyki, jem chyba za dużo truskawek i chyba trochę za dużo mówię.

A pan z The Fray jest strasznie brzydki i ja się czuję zawiedziona, bo on śpiewa takie śliczne smutne piosenki i to naprawdę do niego nie pasuje. Już nigdy nie będę oglądała teledysków.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

naprawdę pan z The Fray jest brzydki? szkoda!

ja też mam fajną sesję i mało się uczę, słucham za dużo muzyki, oglądam za dużo filmów (i mundial mię zabije) i też czekam na wyjazd do pewnej stolicy zamiast się należycie zapoznawać z glębiami bełkotu konturkowego.