Śni mi się, że uciekam białym cadillakiem przed... właściwie nie wiem przed kim. Wołasz mnie ze swojego samochodu, więc zostawiam cadillaka na środku skrzyżowania i uciekamy już razem. Budzę się, gdy dojeżdżamy do Twojego domu.
Pół dnia próbuję znaleźć choć jedną piosenkę, która nie drażniłaby mi uszu, bo wszystko mnie dziś drażni, i w końcu odkrywam Twilight Singers. Zamiast iść wysłuchiwać bzdetów Pani Krasnal, siedzę w domu, piję kawę i słucham w kółko "Black is the color of my true love's hair".
Kiedy w końcu wychodzę zaczyna się przejaśniać i może nawet przestałoby mnie wszystko drażnić, gdyby nie tłumy na przystankach i uprzykrzeni rowerzyści, którym wydaje się, że chodniki są właśnie dla nich. Ocieram się o śmierć, gdy jedna z nawiedzonych cyklistek wjeżdża z całym impetem w Szewską. Patrzę na nią i zastanawiam się czy skręcić jej kark czy tylko wydłubać oczy, ale zanim udaje mi się podjąć decyzję, rowerzystka odjeżdża, zapewne oburzona, że śmiałam wejść jej w drogę.
Jakimś cudem udaje mi się dotrzeć na ćwiczenia, na których sprawdzamy z G. czy Ćwiczeniowiec nas LUBI. Cała grupa, z S. na czele, zaczyna bawić się probówkami a my bawimy rozmową siebie nawzajem i Cwiczeniowca. Zerkam przez ramię do S. i pytam czy przygotował preparaty. "No. Tu wlałem wszystko" odpowiada pokazując na probowki z komórkami. Po raz pierwszy od świąt wielkanocnych wymyka mi się ciche kurwa. Nie uświadamiam Ćwiczeniowca, że właśnie szlag trafił cały materiał, tylko szepczę cicho do S. - "zachowuj się tak, jakby nic się nie stało". Wracam do rozmowy z Ćwiczeniowcem, który edukuje nas w zakresie pracy naukowej w Niemczech i przyznawania grantów naukowych w Polsce, których, jak się okazuje, nie dostaje się za wielkie idee, tylko za wielkie plecy.
W międzyczasie S. z bardzo ważną miną dodaje kwaśnej fosfatazy do probówek z komórkami nowotworowymi , odczekuje regulaminowe 10, 20 i 30 minut, dodaje NaOH i przenosi materiał do kuwet. Wygląda dość profesjonalnie, jak na kogoś, kto pracuje na biochemicznym placebo. Skrupulatnie odlicza czas i bada absorbancję próbek a K. stojąca obok spisuje wyniki i porównuje je z prawidłowymi z poprzedniej grupy. Obydwoje kręcą z niedowierzaniem głową, mówiąc, że nasze wyniki nie są dużo gorsze.
Poziom absurdu sięga zenitu, gdy odnajdujemy coś takiego:
A na TYM CZYMŚ napis:
TO COŚ okazuje się być wirówką, a propos której Ćwiczeniowiec przeprowadza wykład dotyczący sprzętu laboratoryjnego i ignorancji osób zajmujących się jego kasacją (coś w stylu złomowania)
Ćw: Mamy jedną taką świetną wirówkę - jedna z najlepszych na rynku. Ale o mały włos a by poszła do skasowania. Była taka jedna głupia sekretarka...
KK: I za wirówkę się brała?!
Ćw: Żeby tylko!
Nie możemy już z G. patrzeć na siebie, bo za każdym razem wybuchamy śmiechem. Kręcimy się więc po sali, udając bardzo zajęte, aż w końcu Ćwiczeniowiec orzeka, że pora na elektroforezę DNA i RNA, które preparowaliśmy na ostatnich ćwiczeniach.
"LUBI NAS" stwierdzamy autorytatywnie, gdy z błyskiem w oku mówi G. i mnie na zakończenie zajęć: "Pięknie wam wyszło to RNA. Znacznie lepiej niż poprzedniej grupie!".
Nie tłumaczymy mu, że został przez nas subtelnie wmanewrowany w najtrudniejszą i najdelikatniejszą robotę przy preparatyce owego RNA. Dygamy więc tylko ładnie, trzepoczemy rzęsami i uśmiechamy się promiennie, mówiąc do widzenia. I już zastanawiamy się, jak będą wyglądać ostatnie ćwiczenia...
2 dni temu
10 komentarzy:
Tusz podkręcający rzęsy i zaliczymy te ćwiczenia!
Nawet jeśli nas nie lubi... to polubi.. bo przecież nie da się nas nie lubić. Da?
Kobiety, kobiety. Zatrzepoczą rzęsami, wytrzeszczą zabki, zakręca czym trzeba i koniec...
Ach Melon, ale Wy to uwielbiacie :P
twilight singers zawsze i wszedzie ;>
czekam na notkę, w której przyznasz się do swego PODESZŁEGO wieku ;>>> raz jeszcze wszystkiego najlepszego ;*
Grejs zgadzam się w całej rozciągłości. Poza tym wciąż liczę, że przywrócisz bloga :)
Hrk, to się nazywa wywieranie presji na autorze:P Notka pewnie będzie. Później:P
na razie dobrze sie czuje w roli czytelnika tylko i wylacznie:)
jak uro bylo to wszystkiego naj;>
no właśnie. wszystkiego najlepszego. a swoją drogą to bycza pchła czy pchli byk :-)?
Grejs i Wujku, dziękuję za życzenia. I chyba wolę byczą pchłę :D
Czuje sie wyalienowana ;>...rozmawiałysmy o tym w Grodzkiej przy kolorowych trunkach i mega bombie kalorycznej ...wtedy gdy pachniałaś Karkowem;>
Prześlij komentarz