sobota, maja 13, 2006

Afterparty

Ogólnie rzecz biorąc, dzień był "ej" a także nieco "lansu lansu" z niewielką domieszką bolących stóp od szpilek i z kilkoma kroplami łez ze śmiechu.
Gubiłam sweter, piłam piwo i jadłam lody, jedna z nas została nazwana lachonem a inna małą dziwką, S. wyglądał jak szef mafii a my jak jego lolitki, opierniczałam też obcego człowieka, który wtrącał się nam do rozmowy i nawet przez chwilę zrobiło mi się go żal, bo to był chyba strasznie nieszczęśliwy człowiek, ale zorientowałam się dopiero po chwili, kiedy już mu powiedziałam, żeby się nie wtrącał i chyba było za późno na prowadzenie z nim jakiejkolwiek konwersacji, więc w końcu poszliśmy sobie, każdy w swoją stronę, i zostałyśmy same, ja z G.. Biegałyśmy więc po Plantach szukając odpowiedniej ławki, G. szukała kobiet w ciąży a pani na Jagiellońskiej chyba nawet zauważyła, że wypiłysmy po jednym piwie a może nawet pomyślała, że więcej, ale, proszę pani, nam naprawdę niewiele potrzeba a zresztą, proszę pani, nam wtedy już było wszystko jedno. Potem zgubiłyśmy się przed Bagatelą a G. stała kwadrans pod drzwiami mojego mieszkania, czekając aż jej otworzę i naprawdę nieważne dlaczego nie chciałam otworzyć wcześniej.

I znowu mam słowotok i piszę zbyt długimi zdaniami, ale to dlatego, że piłam Bacardi i słucham cudownej płyty Interpolu i nic dziś nie muszę i to wszystko dlatego.

I nie wiem czy wspominałam, ale dobrze jest.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

i ostatnie zdanie właśnie wyraża nastawienie do świata, jakiego od Pani oczekujemy! nawet w tym wieku!

najbardziej mnie rozbawiło, że "S. wyglądał jak szef mafii a my jak jego lolitki" ;D

a co do interpolu to ZAZDROŚĆ!

Anonimowy pisze...

dobrze jest. A mnie nazwano 'zieloną, kurewską panienką'. Hm.

{chwilowo zdjęłam hasło ;) więcej u mnie}

Anonimowy pisze...

Tak, a ulice wyglądały jak trasy średniowiecznych krów które pędziły do wodopoju. Mało co se nogi nie rozpieprzyłam na rozbitym szkle na Szewskiej. Ogólnie takie juwenalia to ja mam kaś! Sie zirytowałam!

evelle pisze...

Hmmm...brzmi cudownie ;) Zazdroszczę... :)