czwartek, marca 23, 2006

Witałam dziś wiosnę turkusowymi kolczykami, rozpiętym płaszczem i ukochanymi butami w szpic, i pewnie dlatego pani w szatni powiedziała, że sama jestem wiosną.

Po raz pierwszy od dłuższego czasu czułam, że żyję, szlajając się po uliczkach wokół rynku z Deftones i Blur w uszach i kubkiem gorącej latte w dłoni. Zadzierałam co chwilę głowę, jakby nie do końca wierząc, że niebo naprawdę jest niebieskie i że słońce naprawdę mnie oślepia. I nawet przez chwilę czułam się prawie jakbym była w Paryżu. Tylko ludzie nie ci, tylko ulice nie te, tylko drzewa nie te. Ale przynajmniej niebo to samo.

G. powiedziała, że jeszcze tylko 96 dni.


4 komentarze:

Grr pisze...

Już żałuję tych słów....

Anonimowy pisze...

Wiosny NIE MA! I NIE BĘDZIE! JEST WSTRĘTNE PRZED WIOŚNIE I NIKT MI NIE WCIŚNIE KITU ŻE TA PORA ROKU MA SWOJE ZALETY! NIE MA! OT CO!
no ale pewne jednostki sa tak-[pewne jednostki czytaj=paola '] stesknione za WIOSNĄ że w akcie desperacji naciagneli rodzicielów na tygodniowy wypad do slonecznej Italii ,żeby nie było co roku doswiadczałam wiosny a jak wiosna nie chce przyjśc do mnie to ja jade za nią najwyższa pora ją sprowadzić do NAS!

Kate pisze...

Moja droga, ja tam nie wiem jak jest w Warszawie czy w Jarosławiu. U nas w KRAKOWIE jest wiosna :P
I wiem że jestem złośliwa, ale skoro TY jedziesz do Włoch, żeby się opalać i wygrzewać słońcem to JA się przynajmniej pocieszę polską wiosną:P

Anonimowy pisze...

[cichy_pomruk]mruk, mruk, mruk[/cichy_pomruk]