piątek, marca 03, 2006

Opowieści dziwnej treści

No to tak. To fizjologia jest w piątki, tak? I o tej fizjologii to się wie, że jest w piątki. I się wie, że będą pytać. Wie się, tak? Wie się. Teoretycznie się wie. W praktyce wychodzi różnie. Generalnie wychodzi tak, że cały weekend człowiek się obija, poniedziałek i wtorek wmawia sobie, że ma dużo czasu i w środę uświadamia sobie, że ma 150 stron do zrobienia. Przy czym nawet taka świadomość nie przeszkadza człowiekowi tłumaczyć napisy do Chirurgów dla G., bądź też słuchać muzyki, bądź też gadać z Żabą o problemach egzystencjalnych ("ale my bieeedneee jesteeeśmyyy"), bądź też robić wszystko tylko nie uczyć się fizjologii. No ale rzeczywistość w końcu człowieka dopada i o tej 23 zaczyna się uczyć. I uczy się. I uczy się. I uczy się. I w koncu w piątek wstaje o tej 9 rano, z językiem na brodzie goni na wykład z biochemii i trzeźwieje powoli słuchając o replikacji DNA (prof. L. naprawdę ma dar wykładania). No i wreszcie dochodzi godzina 11.15, człowiek wpada na katedrę fizjologii po to, by po raz kolejny odkryć, że nie ma zeszytu do sprawozdań i utwierdzić się w przekonaniu, że jest sierotą do potęgi n-tej i już myśli, że gorzej być nie może, gdy... tadam - zza pleców człowieka wychyla się Dr., która lustruje postać człowieka z sadystycznym uśmieszkiem Pamiętam-Cię-I-Nie-Wiem-Czemu-Ale-Już-Mi-Podpadłaś, i zaprasza słodkim gestem do sali.

Człowiek wchodzi, siada i dochodzi do wniosku, że prawdziwa jest teoria, że nadmiar kortyzolu zabija komórki nerwowe. Człowiek bowiem patrzy w skrypt i nie pamięta NIC. I to takie nic, że nawet pięciolatek wiedziałby więcej.
Ale czasami, naprawdę rzadko, ale jednak czasami, Opatrzność Boża czuwa nad człowiekiem. I człowiek jest pytany na samym początku zajęć. Mało tego, pytanie jest proste. I nagle, niewiadomo skąd, oświecenie na człowieka spływa i okazuje się, że mógłby mówić i mówić, ale... od Opatrzności Bożej i nagłych objawień silniejsza jest Dr. Gdy człowiek osiąga pułap oceny dostatecznej każe zamilknąć i idzie pastwić się nad kolejnym człowiekiem.

Człowiek-z-Oceną-Dostateczną (w skrocie Pchła) zaś pozostaje sam sobie. Właściwie niewiele ma do roboty. Początkowo może czuje lekką euforię, ale w końcu zaczyna się niepomiernie nudzić. Co człowiek robi jak się nudzi? Zaczyna rozmawiać z osobą najbliższą mu nastrojem, czyli z Drugim Człowiekiem-z-Oceną-Dostateczną(w skrócie G.). Efekty owych rozmów zamieszczam w celu zaprezentowania naszego poziomu umysłowego podczas i tuż po zajęciach z fizjologii.

G. (a propos Dr.): Ona mogłaby być żoną Gargamela
Pchła: Nooo... Ale Gargamel byłby biedny...
G.: Miałby przejebane. Zresztą tak, jak Klakier

Pchła (wyluzowana, z nogą założoną na nogę i z wyrazem lekceważenia przedmiotu wymalowanym na twarzy): Ejjj, ale oni wszyscy są spięci...
G.: Jak barania dupa.

Dalszy ciąg obserwowania ludzi, już po zajęciach
Pchła: On trochę dziwnie wygląda, nie?
G.: On jest jak... jak... jak... jak słonecznik

No i to by było na tyle. Aaa nie, człowiek jeszcze włosy ciut rozjaśnił i się do biblioteki wreszcie zapisał. I spał. I wstał. I teraz właśnie zamierza iść sprzątać.
Dobranoc.

3 komentarze:

Grr pisze...

Człowiek-z-ocena-dostateczną czuje się upodlony publicznie do reszty:P
no ale dostateczny ma, więc powinien zamilknąć. :D
tak też czynię

Anonimowy pisze...

widze ze na cwiczeniach jestes podobnie jak ja totalnie zblazowana zwlaszcza gdy jestes swiadoma ze nic Ci nie zagraza ze strony cwiczeniowca;]

Kate pisze...

A jak :P