środa, lutego 08, 2006

Zasłyszane...

Ludzie dostarczają mi ostatnio przedniej rozrywki, poczynając od współtowarzyszy w pociągu poprzez moich równieśników a kończąc na rodzinie. Chytra nie jestem to się radością podzielę...

Przedział w pociągu na trasie Przemyśl-Szczecin
Uczestnicy: Starszy pan z wnuczką (dwadzieścia parę lat) i przyjaciółką wnuczki (podobnież) oraz niżej podpisana
Dziadek czyta gazetę: "80 - letnia staruszka została skazana na 7 lat więzienia za... okradanie swoich rówieśniczek. Proponowała pomoc w niesieniu zakupów,wpraszała się na herbatę, do której dosypywała środków usypiających a następnie okradała mieszkanie. Od wyroku nie ma odwołania. Pozostaje życzyć pani S. długich lat życia!"

W następstwie wynikłej dyskusji okazało się, że cała trójka wraca z ferii na Ukrainie a starszy pan pochodzi... z okolic Drohobycza czyli było nie było z terenów rodzinnych mojej babci. Świat naprawdę jest mały.

Pierwszy termin egzaminu z historii medycyny:
Tabuny ludzi tłoczących się przed wejściem do biblioteki i przed gabinetem profesora, w tym Pchła, uchodząca w pewnych kręgach za osobę o nadmiernych ambicjach, która wymyśliła sobie poprawianie oceny...
Panna X: Co zrobił ten... no... MorgaGni? (wymówione dosłownie tak jak napisałam)
Panna Y: MorgaNI się czyta
Panna X: No widzisz jakie błędy w tych wykładach są??

Dom rodzinny:
Tuz po przyjeździe:
Ola podskakując: Chodź, pokażę Ci jaki tatuś obraz kupił! Nie wiemy za bardzo co to jest, ale tacie się podobało! (jak się przestałam się śmiać i zapytałam o co chodziło to okazało się, że o to czy jeździec na obrazku się poddaje czy wręcz zagrzewa do walki:) )

Śniadanie
Tata: Może jednak pojedziesz na te narty? (wyjazd od 11 do 19 lutego, nigdy nie jeździłam na nartach a dodatkowo tuz po feriach mam dwa kolokwia...)
Ja: Wykluczone. (nie wdaję się w zbędne dyskusje - i Tata i ja dobrze wiemy, że jestem skończoną ofermą)
Ola: No to może pójdziesz z nami na łyżwy?
Mama z paniką w głosie: Dajżesz spokój! Przeciez ona się zabije!!

Kolacja:
Dysuksja a propos cech rodzinnych i ich dziedziczenia
Tata: A bo w Twojej rodzinie sami hipochondrycy
Mama: Nie gadaj tyle, nie zapominaj, że Twoja córka z mojej rodziny pochodzi
Ja (oburzona): Mam dużo Twoich cech, ale hipochondryczką nie jestem! W tym momencie uświadamiam sobie rozmiar mojej gafy, zasłaniam ręką usta i szybko dodaję: Oczywiście nie miałam na myśli, że Ty jesteś hiopochondryczką, tylko tak mi się ten... no...
Mama z mordem w oczach: O ktorej masz jutro pociąg do Krakowa?

Tak więc rzeczywiście znów udałam się do Krakowa. Znów marzłam i popijałam zieloną herbatę z miętą. Znów łaziłam po Krakowie ze słuchawkami w uszach. Za to dla odmiany ;) byłam w kinie na "Wykolejonym", który polecam wszystkim, którzy podczas filmu lubią siedzieć na brzegu fotela gryząc palce z nerwów z oczekiwaniem "co będzie dalej". Totalnie nieprzewidywalny, trzymający do końca w napięciu, ze świetnym podkładem muzycznym i z jak zawsze rewelacyjnym Clivem Owenem o charakterystycznym "sssspojrzeniu", jak to określiła H., i najbardziej rozbrajającym uśmiechu jaki widziałam (tak, Clive Owen to JEST mój ulubiony aktor:P )

Miłej nocy życzy Pchła na walizkach (tym razem gone home for good, z piątką w indeksie :D )

7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Hm, to dziwne. Masz cechy mojej matki :D Często mówisz coś w nieodpowiednim miejscu i nieodpowiednim czasie :D Przypomniało mi się (może sytuacja nieadekwatna) jak odwiedziliśmy rodzinkę w Gdańsku po "n" latach niewidzenia. Na klatke schodową wypada głowa rodziny w krótkich spodenkach, wciągnął brzuch, nabrał powietrza do płuc i się dumnie prezentuje.
Otóż, jakie były pierwsze słowa mojej matki skierowane do głowy rodziny w Gdańsku?

a) Wojtek! Dawno się nie widzieliśmy!
b) Cześć Wojtek!
c) Wojtek! Co u ciebie słychać?

Odpowiedź poniżej:



















Prawidłowa odpowiedź to:

d) Wojtek! Jak ty strasznie przytyłeś!

No comments...

Anonimowy pisze...

Mi dziś cały dzień "Wykolejony" chodził po głowie i analizowałam namiętnie kolejne wątki... oraz sssspojrzenie Clive'a ;> a to oznacza, że film był jak najbardziej dobry :)

Kate pisze...

Melon, no co jak co, ale żebyś akruat Ty mnie podsumowywał jako ktoś kto mowi różne rzeczy o nieodpowiednim czasie i miejscu to lekka przesada:P A swoją drogą Twoja mama ma czasem niezłe teksty....

Co do "Wykolejonego" miałam wczoraj wieczorem to samo, wracając na piechtę do domu (jaki Kraków jest śliczny zimowa nocą... ale to chyba już kiedyś było ;)). W ogóle to dyskusji na gg wymaga, bo ja oczywiście parę niedociągnięć znalazłam a nie chcę spoilować na blogu:)
Aha, i jeszcze jedno: Clive rulez :D

Grr pisze...

Mania pierwszości Melon nie pozwala Ci widzę spocząć na laurach. Tylko sie nie obrażaj, ja tylko żartuję, taki mam ciężki czasem żart :D ehh

Co do wykolejonego... ogładniemy zobaczymy. Jakieś Cinema City powinno Pchełce kasę płacić za naganianie widzów. Na "dowód" też mnie namówiłaś :P

Kate pisze...

Można by nakręcic film pt. "Grr contra Melon, ostatnie starcie" :P

No ale proszę proszę jaki ja mam dar przekonywania :) Może rzeczywiście pójdę do CC i się najmę jako naganiacz filmowy:D Daj znać jak się "Wykolejony podobał":)

Anonimowy pisze...

Tak. Świat jest mały. Bo Ty byłaś w Krakowie. A ja z Krakowa jestem ;]

ach, nie ma jak miłe, rodzinne pogawędki. o. :)

Kate pisze...

No to wychodzi na to, że blog przez Krakusów zmonopolizowany (ja sama w końcu wg papierów Krakuska jestem ;) )

A rodzinne pogawędki to źródło nieustającej radości(no ok, może nie nieustającej - burze bywają. Gwałtowne acz krótkie...). Można naładować baterie na nadchodzacy semestr. Brr...