czwartek, stycznia 19, 2006

Fizjologiczne refleksje nad fizjologią o niefizjologicznej drugiej w nocy

O skrypcie profesora Konturka słyszeli wszyscy adepci nauk medycznych. Tym z I roku nie zajmował on zbytnio głowy ("Drugi rok? Jaki drugi rok? Ja muszę pokonać anatomię!").
Tym z III roku jawią się one jako koszmar minionych dwóch semestrów, choć z drugiej strony zerkając w "Patofizjologię" profesora Thora dochodzą do wniosku, że "kontur" (pieszczotliwie "konturek") wcale nie był zły.
W najgorszej sytuacji są drugoroczni. Noszenie konturka, rozmawianie o konturku, patrzenie z obrzydzeniem na konturka, wertowanie konturka, liczenie stron w konturku, wreszcie uczenie się z konturka - to wszystko są dla studenta II roku czynności, rzekłabym, równie fizjologiczne jak jedzenie czy spanie. Nie byłoby w tej wszechobecności konturka może nic złego ani przyprawiającego o trwały uraz psychiczny, gdyby nie jeden drobny szczegół. Styl i jakość merytoryczna tego niewątpliwego dzieła (ostatecznie jest to, z wyjątkiem encyklopedycznego Traczyka, jedyny podręcznik fizjologii na rynku) rażąco odbiegają od poziomu książek akademickich.
Z konturka NIE DA się nauczyć. To znaczy, może i da się, ale z całą pewnością ucząc się danej partii materiału ze strony 45 a następnie czytając o tym samym zjawisku na stronie 56 nie napotkamy pokrywających się informacji. Co więcej, zwykle będą to informacje sprzeczne. Żeby przyjemność wchłaniania wiedzy była jeszcze większa, profesor Konturek stosuje interesujące metody nauczania:
Jako że wczoraj (w sensie: w nocy z środy na czwartek) zgłębiałam tajniki cyklu serca, podam przykład z tegoż materiału. Czytam ja sobie z pewną dozą zainteresowania podrozdział pt. "Skurcze przedsionkowe". Co prawda w podrozdziale praktycznie nie ma słowa o skurczach przedsionkowych (są w kolejnym pt. "Skurcz komorowy"), ale nie bądźmy zbyt drobiazgowi. Czytam więc i czytając zauważam, że po opisie każdej fazy skurczu pojawia się w nawiasie tajemnicza cyferka. Co ciekawe, cyferki są ułożone rosnąco. Jako osoba w jakimś tam stopniu obyta z książkami domyślam się, że są to odnośniki. Do czego? No, też nie trudno zgadnąć - do odpowiednich części wykresu. Patrzę ci ja na wykresy po prawej stronie i próbuję znaleźć cyferki. Cyfrek brak. Przewracam parę kartek do przodu, parę do tyłu. Nie ma wykresu z cyferkami. Zabrakło. Mamroląc pod nosem niezbyt miłe stwierdzenia odnośnie umysłowych możliwości profesora szukam wykresów w innych książkach i metodą dedukcji dochodzę co jest co.
Mijają dwie godziny. Dochodzę do rozdziału "Tony i szmery serca". Przewracam kartkę. I cóż widzę? Wykres tak przeze mnie gorączkowo poszukiwany! Z cyferkami! Z opisami! Nawet z podpisem pasującym do tamtego rozdziału! No i jak ja mogłam się tak pomylić, co do profesora? No przecież to był zabieg celowy! W końcu student musi umieć szukać i znajdować informacje a takie rozpirzenie ich w jednej książce tym bardziej powinno go skłonić do efektywnych poszukiwań.

Jestem pod wrażeniem zdolności pedagogicznych profesora Konturka. Jego konsekwencji, gdy pisze, że przy ubytku w przegrodzie międzykomorowej przeciek krwi następuje z prawa na lewo a dwa zdania dalej stwierdza definitywnie, że "przecieki zachodzące na poziomie przegród mają zwykle kierunek z lewa na prawo". Jestem pod wrażeniem jego umiejętności literackich ("...rozdwojenie, które charakteryzuje się spadkiem rozdwojenia we wdechu, może się pojawić") i znajomości języka angielskiego (dla profesora rezonans magnetyczny - to resonance magnetic a nie magnetic resonance, a także percutaneous to nie przezskórny tylko przeskórny). Podziwiam go za to, że podaje kilka "głównych mechanizmów" powstawania tonu I serca po to, by potem stwierdzić, że tak naprawdę to "udział poszczególnych czynników w powstawaniu pierwszego tonu jest trudny do ustalenia".

I generalnie to jestem bardzo złośliwa. A nie-medyków przepraszam za dzisiejsze epatowanie terminologią medyczną, ale mój bunt przeciwko bezsensowności obowiązującego skryptu sięgnął zenitu. Dobrze, że jest Guyton&Hall.

Dobranoc.

10 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Ona wcale nie marudzi! /nie tym razem przynajmniej/
Ona ma świętą rację. I jestem w stanie się pojedynkować z każdym kto uważa inaczej!

Kate pisze...

Vee, no przecież blog jest założenia od marudzenia. A poza tym moja tzw. upierdliowść językowa jest powszechnie znana. I tak do tej pory nie wyżywałam się na przykład na wszechobecnym słowie "komponenta" czy innych kFiatkach tego typu. Swoją drogą, tego jednego nie mogę się przyczepić w konturku - używa słowa "komponent" :)

Grr dzięki za wsparcie :*

Anonimowy pisze...

Kasiu,łączę się z Tobą w cierpieniu,naprawdę mi Ciebie żal..ale jako urodzona optymistka-inaczej, dam Ci dobrą radę..z konturka i tak się niczego nie nauczysz,więc po co się starać?:) lepiej daj sobie spokój i zajmij się bardziej produktywnymi czynnościami,np. możesz sobie porysować,poczytać wiersze,pomalować paznokcie albo porozmyślać nad marnością żywota.. konturka najlepiej używaj jako przycisku do papieru lub obiekt wymierzający sprawiedliwość nieproszonym gościom..
duchowo jestem z Tobą :) :*
P.S. Nadal nie umiem posługiwać się last.fmemem..:P

Kate pisze...

W związku z nieprzyswajalnym konturkiem posiłkuję się genialną "Medical Physiology" Guytona :P Podane przez Ciebie zastosowania skryptu są niezwykle kuszące - zastosuję je po szczęśliwie zdanym egzaminie :)
Jutro wieczorem (tak po 22) bądź na gg to Ci zrobię zrozumiały wyklad na temat last.fm :)

PS Cieszę się, że znów komentujesz:D

Anonimowy pisze...

Tacy jak ja zawsze wracają,jak zły szeląg :) Koniecznie odstaw konturka,on Ci może zaszkodzić..lepiej rozbij nim komuś głowę,poczujesz się prawdziwie wolna! :)
no cóż, nie wiem czy okażę się pojętną uczennicą,ja dość tępawa jestem,szczególnie jeśli o sprawy techniczne chodzi...ale postaram się choćby udawać,że coś rozumiem :P
anyway,ta cała idea last.fm chyba przestaje mi się podobać..
toż to permanentna inwigilacja! widzisz wszystko,czego słucham,az czasem mam opory przed puszczeniem sobie swojej ukochanej wiochy (tak,takowej również słucham z upodobaniem:))..Mam skłonność do kiczowatej muzyczki czasem i dobrze mi z tym !
tylko nie śmiej z mego gustu,wiocha bywa naprawdę fajna :)

Kate pisze...

No i właśnie chciałam pomarudzić :D
I z całą analizą i interpretacją mojego tekstu (ach jak pięknie to zrobiłaś) byłabym w stanie się zgodzić z pewnymi wyjątkami:
a. nie zanudzał - materiał jest bardzo ciekawy
b. opis nie zawiera w sobie elementów spleenu - prędzej złośliwości i zadziwienia jak coś takiego może być uznawane za "dobry podręcznik akademicki"

O. I tyle. :P

Anonimowy pisze...

Eh. To ja pójde bezy prasować

Kate pisze...

Czemu akurat bezy?:P

Anonimowy pisze...

Boże, ona się musi czepiac szczegółów!

Kate pisze...

Po pierwsze, jeśli używasz zaimka "ona" odnośnie do mnie to racz robić to z wielkiej litery.
Po drugie, ja się nie czepiam tylko pytam.
Po trzecie, nie lubię Cię.