środa, grudnia 07, 2005

Pomieszanie z poplątaniem

Uważaj na siebie... na drzwi - lubią się same zamykać, kiedy jesteś w progu; na krzesła - odjeżdżają jak siadasz...

by G., 11.07.2005, po dyżurze na bloku operacyjnym

Kiedy byłam dzieckiem, nie wiedziałam co to pech czy złośliwość losu. Moje problemy ograniczały się w zimie do tego, żeby na święta Bożego Narodzenia była Coca-Cola (napój, który smakowałam maksymalnie 2-3 razy do roku) a w lecie do tego, żebym nie była zmuszona przez kochaną Rodzicielkę do wyjścia na podwórko*. Wiosną i jesienią problemów nie miałam - książki potrafią dziecku wynagrodzić wszystko.

* towarzyszką moich zabaw miała być szczerbata Ania, z którą za grosz nie miałam kontaktu i która ciągle gadała o spinkach, frotkach do włosów i zabawie w dom (wolałam klocki Lego). Z tym wyjściem na podwórko to eskalacja problemu przerosła chyba nawet moją mamę - doszło do tego, że byłam wystawiana za drzwi z rozkazem "Masz siedzieć na polu** co najmniej pół godziny". Wracałam ze szlochem po 10 minutach błagając o wpuszczenie mnie do środka. Mama gromkim głosem oświadczała, że jeszcze 20 minut i żebym zachowywała się jak normalne dziecko (czytaj grała w klasy, bawiła się w berka i łaziła po drzewach - tego ostatniego dotąd nie umiem). Po 5 minutach z powrotem waliłam w drzwi, że chcę poczytać i czemu Ona mi nie pozwala.
** prosze się nie czepiać wyrażenia "na polu" - ja z Galicji ciężkiej jestem :P

Niestety, dorosłam. Los dla dorosłych nie jest tak wyrozumiały. Prawa Murphy'ego obowiązują a słowa G. cytowane na początku są nie bez powodu mottem dzisiejszego posta.
Wczoraj znów poszłam spać przed 3. Nie, żebym się uczyła. Skąd. Po prostu o 2 zbuntowałam się biochemii i zaczęłam grać w NFS Underground...
Budzik nastawiłam na 7 (8.30 zajęcia). Budzik zadzwonił. Obudziłam się. Wyłączyłam budzik. Poszłam spać.
Obudziłam się godzinę później. Dzwonię do G. i mówię, że się spóźnię. Co najmniej pół godziny.
G. z paniką i przerażeniem w głosie pyta mnie: "A jak ja mam otworzyć plik ze sprawozdaniem?" Odłożywszy telefon, uświadamiam sobie, że w swoim lenistwie nie poinstruowałam ani G. ani S. jak obchodzić się z komputerem na biofizyce (podział ról wyklarował się bowiem następujący: G. - teoria, S. - wykonanie, Pchła - obróbka komputerowa z malowaniem wykresów i innych pierdół). Dzwonię więc po taksówkę - przyjemność spania godzinę dłużej kosztowała mnie 9, 80 zł.

Tuż potem, edukujemy się z zakresu glukoneogenezy. Zwalniam się wcześniej, bo jadę do Galerii Kazimierz kupić Oli prezent (docentowi mówię, że mam ważną sprawę do załatwienia). Oczywiście tuż po wyjściu uświadamiam sobie, że nie mam numeru telefonu do Pawła (który wcześniej zapisywałam w telefonie! - ewaporował się czy co...) a muszę się z nim koniecznie skontaktować. Spłoniona robię nawrotkę na seminarium i proszę G. o telefon. Docent się ze mnie śmieje - kurde, wszyscy się ze mnie śmieją!
Jestem wreszcie w tramwaju. Przed samym Rondem Grzegórzeckim pojawia się kontroler. Ja do ich widoku nie jestem przyzwyczajona. Raz, że rzadko tramwajami jeżdżę, dwa, że jakoś mi się trafia ich nie spotykać. Nerwowo szukam biletu - na szczęście choć raz był na swoim miejscu. Dojeżdżamy do ronda. No i ja myślałam, że tramwaj się jeszcze nie zatrzymał albo że kanar coś zablokował albo że ja nie wiem co myślałam. Grunt, że stoję jak idiotka przed drzwiami i czekam niewiadomo na co. Jakiś litościwy człowiek nacisnął guzik i popatrzył na mnie z politowaniem. Drzwi się otworzyły. W tym momencie, nie wiedziałam czy się rozpłakać nad moją głupotą czy się śmiać. Wybrałam to drugie.
Chichocząc pod nosem dotarłam do GK - zgubiłam się tylko 2 razy, kupiłam co miałam kupić (po półgodzinnej konsultacji telefonicznej z Rodzicielką wybrałam Młodej... brązową spódnicę ;) ), wróciłam na przystanek i po 2 przesiadkach byłam w domu.
Teraz czuję się bezpieczna. Przynajmniej tu się nie zgubię, nikt ani nic mi nie zrobi krzywdy a konsekwencje mojego braku rozumu wraz z niezmiennie działającymi prawami Murphy'ego pozostaną moją słodką tajemnicą;)

PS Wpadłam na genialny pomysł zarobkowania- jeśli ktoś ma dość uporządkowania i spokoju w swoim życiu, to za niewielką opłatą jestem w stanie sprawić, że chaos i zawirowania psychiczno-fizyczne będą mu towarzyszyły na co dzien.

6 komentarzy:

Poltergeist pisze...

Moment, moment! Szczepionka była przeciwko grypie a nie złym fluidom! ;)
A co do sposobu zarobkowania - niby niezły pomysł. Ale ten chaos i zawirowania wolą się skupiać na Tobie (widocznie im to większą frajdę sprawia)-proponuję więc inny sposób-opłaty za bezustanne rozśmieszanie wszystkich znajdujących się w promieniu kilku metrów od Ciebie... ;P
PS. Z Grzegórzeckiego? Z dwoma przesiadkami? Do tej pory myślałem, że ja nie idę na łatwiznę i robię wszystko dookoła... (14-ka jeździ bezpośrednio co 10 min ;P)

Kate pisze...

Yyyyyyy... 14 jeździ? Bezpośrednio? Załamałam się. Teraz to dopiero wyszłam na sierotę. Rzeczywiście, trzeba tylko przejść kawałek dalej. Ale ja mam za mały rozumek na takie kombinacje. Ech... Głupiemu zawsze wiatr w oczy...

Co do Twojego pomysło zarobkowania - jest znacznie lepszy od mojego. Zdajesz sobie jednak sprawę, że zbankrutujecie w przeciągu tygodnia?

PS W sumie masz rację z tą szczepionką... o ile została prawidłowo zaaplikowana:P

Anonimowy pisze...

ja teoria???? no wolne żarty.. no przecież wszyscy wiedzą że ja nic wspólnego z ta biofizyka nie mam a juz napewno nie teorie... siedzę tam przez 2,5h z karpiem na ustach, modlę sie do Twojego wizerunku i z podziwem obserwuję jak na ekranie migają kolejne wykresy.. spełniam sie tylko w "zawołaj asystenta",bo wstaję, nie zmieniam miny i podchodzę do niego, a on widząc mnie zawsze udziela nam porad...

Tobie zawdzięczam wszelkie zdobyte punkty. mieliśmy ze Sławkiem ochotę iść do domu gdy się okazało żę się spóźnisz! biję pokłon :D

uważaj również na okna.. to że ich nie wymieniłam nie znaczy że są bezpieczne :P

Anonimowy pisze...

ps czekoladę wygrałam :DDD

Kate pisze...

Grr ja Cię proszę idealizować można każdego. Naprawdę KAŻDEGO, ale nie mnie. Znajomość Origina i Worda pozbawiona zdolności technicznych (Sławek) i dokładności oraz uwagi (tak Gosiu, do Ciebie piję) na nic by się zdała. Więc mi to nie pitol:P

PS Czekolady wcale nie wygrałaś. 16.stycznia zastanowimy się kto wygrał i dlaczego:P

Anonimowy pisze...

Wiecej zarobiłabyś chodząc tam i z powrotem Karmelicką z tabliczką :"daj mi 5 zł to nie pójdę za Tobą do domu"