środa, grudnia 21, 2005

Jak walczyłam z PKP

Ku mojemu zaskoczeniu, wbrew informacjom przekazywanym mi przez Rodzicieli, Internet w domu ma się dobrze. Okazuje się więc, że moje życzenia bożonarodzeniowe były zbyt pośpieszne, co mam nadzieję zostanie mi wybaczone:)
Po dzisiejszych zajęciach z biofizyki, o których napomknęła już Grr, udałyśmy się razem na pożegnalną dwuosobową wigilię w McDonaldzie ;) McChicken z frytkami i srednią colą będzie mi się odtąd kojarzył ze świętami i plotami dwóch niereformowalnych oferm (Grr wybacz mi to określenie, ale lepsze mi nie przychodzi do głowy - nawet nie potrafimy śmieci w McDonaldzie wyrzucić... ;) )
Z początkowych planów, by wracać już o 13.25 wyszło wielkie nic, bo okazało się, że w mieszkaniu jest mnóstwo rzeczy do zrobienia a jeszcze więcej do spakowania. Bez pośpiechu więc zapakowałam kilkukilogramowego Stryera, Propedeutykę medycyny, kilogramowy zeszyt do biochemii, trzy książki do francuskiego, prezenty ważące pi razy drzwi kolejne 3 kg a następnie stos sweterków, spodni oraz spódnic, buty i drugą torebkę. Zapięłam torbę, po czym spróbowałam ją podnieść. Nie no. Udało mi się. Prawie.
Poratował mnie Melon, który ofiarnie zgodził się targać ową torbę na dworzec, za co jestem Mu dozgonnie wdzięczna :) Spacerowym kroczkiem udaliśmy się na przystanek. Następnie spojrzeliśmy na zegarek, by z przerażeniem zauważyć, że mamy 15 minut na dotarcie na stację, zakupienie biletów i załadowanie mnie do wagonu. Byliśmy wtedy na Placu Inwalidów.
Około Basztowej miałam już łzy w oczach. Melon ratował sytuację mówiąc mi radośnie, że "dworzec w Krakowie ładny jest. Pozwiedzasz sobie przez trzy godzinki".
Wpadliśmy jak poparzeni na dworzec. Po raz kolejny okazało się, że Opatrzność czuwa nad sierotami. Światowid był spóźniony 15 minut. Zakupiłam bilet i poszliśmy na peron numer 1. Po około 10 minutach pani zapowiedziała upragnionego Światowida. Chwilę potem nastąpił komunikat, że jakiś tam pociąg wjeżdża na peron 2. zamiast na 1. Pokojarzenie faktów zajęło nam chwilę. Chwilę na tyle długą, że prawie zostaliśmy stratowani przez napływający tłum spanikowanych podróżnych.
Zajęliśmy ostatecznie peron 2. Sceny dantejskie rozpoczęły się po wjeździe pociągu na stację. Morze ludzi usiłujących wcisnąć się równocześnie do jednego wagonu, przepychanki, torowanie sobie drogi plecakiem i co cięższą torbą. Najlepsze było wypchnięcie mnie z wagonu przez jedną pannę, która nie mogla poczekać ani sekundy dłużej. Cudem udało mi się nie wpaść pod wagon - zawdzięczam to chyba tłumowi stojącemu za mną, który chcąc nie chcąc mnie podtrzymał.
Rzecz jasna wylądowałam w przejściu. Rzecz jasna w wagonie, ktory nie był ogrzewany, o czym przekonałam się w okolicach Dębicy, kiedy to udało mi się usiąść w przedziale (wcześniej było zimno ze względu na nieszczelne okna i drzwi). Rzecz jasna, prawie zmiażdżono mi stopy. Rzecz jasna, kiedy dotarłam do mojego miasteczka nie bardzo czułam, że posiadam twarz, stopy i dłonie, zaś reszta ciała przypominała mi o swoim istnieniu dygocząc jak osika.

PKP wygrało. Po raz kolejny. I zapewne nieostatni...

Z jarosławskiego pokoiku, w którym wysiadł grzejnik
Pchła marznąca.

9 komentarzy:

Grr pisze...

Ojej. Dużo herbatki z miodem i cytrynką pij. A mówiłam jedź PKS:P

Kate pisze...

Tata Złota Rączka już naprawił na szczęście :):):)

Anonimowy pisze...

Kasia Mój BOŻĘ JAK JA DOBRZE ZNAM TWÓJ BÓL! to samo odczuwałam gdy wrcacałam do domu tyle że ja miałam jeszcze jedna atrakcje :> dym papierosowy który sie wszędzie unosił ...to że zdarzy mnie sie dymka zapalić nie znaczy że lubie go wdychac przez 7 godzin jazdy pociagiem to są dwie różne sprawy...a chciałam tylko dodac że u nas było ciekawiej mianowicie doczepili nam dodatkowy wagon ale jaki wagon... WAGON TOWAROWY BEZ OGRZEWANIA ...wiesz żeby wiecej osób mogło sie pomieścić jak bydło nas chcieli tam zagnac było wiele frajerów którzy tam zaleźli ale ja wpizdu do chu..pana płace te 32 zł wiec chce siedzieć ...i siedziałam ...po pewnym czasie sie zdenerwowałam i swoje osiągnełam ale nie musze sie martwić że sie na mnie zemszczą Panowie koduktorzy gdybym ich spotkała ponownie a czemu bo cwana byłam perułke miałam na głowie po pas czarne wijące loki okulary jak dwa monitory televizora i czape ala syberia :D hehe.. i serio mówie :) i tak oto ujawnia sie (powoli bo powoli) mój talent aktorski :D!

Anonimowy pisze...

Nie wiem co ta pani piła, ale efekt mi się podoba

Kate pisze...

Mówiłam, że warto poczytać :P I ona nie piła, ona po prostu jest Narwana. Zresztą, mam Ci przypominać komentarz o początkach metalu i gierek Nintendo?

Anonimowy pisze...

Nie piłam ! A że troszke hmm jak to Kasia delikatnie nazwała 'narwana' JEZDEM ;)..hmm... choroby psychiczne są dziedziczne nawet do 7pokolenia :D....

Anonimowy pisze...

Absynt? Co to było, mów kobieto!

Anonimowy pisze...

Jaki Absynt?! ...Poznasz mojeo ojca a wszytsko zrozumiesz:)!

Anonimowy pisze...

Czy nazywa się Sobieski, albo jest z rodu Soplica, czy też Batory?