środa, października 05, 2005

Nienawidzę...

> lenistwa koordynatorów zajęć na mojej uczelni, dzięki któremu poszłam na wykład, którego nie było (nikt nie raczył nas poinformować, że fakultet zaczyna się dopiero za tydzień)
> filozofów od siedmiu boleści, którzy wywieszają kartkę „Grupa xxx - zajęcia przy ul. Jagiellońskiej 5”. Dodam, że przy Jagiellońskiej 5 mieści się teatr oraz kawiarnia „Poezja Smaku” i z całą pewnością nie ma tam pomieszczeń nadających się do celów edukacyjnych.
> spóźniania się pół godziny na pierwsze zajęcia z historii filozofii, bo tyle nam zajęło:
a) przebiegnięcie z Michałowskiego na Jagiellońską
b) próba odnalezienie właściwego miejsca naszych zajęć (Nie Jagiellońska 5 a 10, i nawet nie sala nr 5 tylko aula…)
> spóźniania się pół minuty na tramwaj
> stresu, czy zdążę na wykład i czy w ogóle znajdę budynek katedry
> traktowania mnie jak małe dziecko, które można upominać i strofować
> nudnych wykładów, podczas których wykładowca:
a) nie jest nawet w stanie się przedstawić
b) opowiada pierdoły o historii katedry oraz o posiadanych przez ów katedrę galwanizatorach, mikrocośtam i innych-dziwnych-urządzeniach-o-nieznanej-funkcji
c) tłumaczy zagadnienia, które są szczegółowo opisane w skrypcie
d) mówi usypiającym głosem
e) zmusza mnie do malowania kwiatków i wieloboków na kartkach
f) nie potrafi się wysłowić, np.
- „…bo sztuka w medycynie to np. zdolności manualne w chirurgii. Jeden ma większy, drugi mniejszy”
- całkowicie błędne nazywanie pana Claude’a Bernard* [„klod bernar”] „klałem bernard”. Ja rozumiem, że pan wykładowca nie zna francuskiego, ale, na litość boską, jak się jest profesorem, czy nawet docentem, to chyba można się nauczyć prawidłowej wymowy kilku nazwisk ?!

* jeden z bardziej znanych fizjologów, autor koncepcji stałości środowiska wewnętrznego organizmu („stałość środowiska wewnętrznego ustroju jest warunkiem życia”)

> bezsenności (w trakcie leczenia – wg wskazań Mamy melisa po południu i przed snem)
> nerwicy żołądka (nieleczonej, reaktywowanej po 3 miesiącach spokoju)
> niekonsekwencji niektórych panienek
> tłumów ludzi na ulicach i przystankach
> tłumów ludzi stojących w przejściach lub idących środkiem chodnika w tempie żółwia
> nastroju, w jakim się obecnie znajduję

Dla przeciwwagi, żeby nie było, że w ogóle nie widzę dobrych stron życia - uwielbiam:
> G. i S., którzy potrafią rozładować najbardziej napiętą atmosferę (vide: S. opowieści dziwnej treści o wieczorze kawalerskim, G. marudzenia na temat spóźniania się oraz jej zaraźliwy śmiech, no i oczywiście sławkowy dowcip sytuacyjny…
Lektorat z angielskiego (przypominam, że zmieniliśmy grupę i mamy nową lektorkę)
Lektorka: Na jakim rozdziale skończyliśmy książkę? Z czego ostatnio był sprawdzian?
S.: Ze słówek…)
> dobre koncerty – takie, jak poniedziałkowy SDMu
> sortowanie notatek i pogaduchy z D.
> „Cztery pory roku” Vivaldiego, które rewelacyjnie uspokajają skołatane nerwy
> kupowanie książek, która to czynność znacznie poprawia mój humor i polepsza morale. Bo cóż przyjemniejszego niż iść pod pachą z nowiuśką „Biochemią” Stryera i „Neuroanatomią” Fixa?
> „Sonatę księżycową” Beethovena. Bo to jedyny utwór muzyczny, przy którym płaczę, co wbrew pozorom również może pomagać na zły nastrój
> świadomość, że za jakiś tydzień będę wreszcie miała stały dostęp do Internetu
> Prince Polo i dobrą herbatę

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

"Czemu nie skręciliśmy w Jagielońską?"

na koordynatorów zajęć, wykładowców, kobiety w dziekanacie, filozofów od siedmi boloeści, tłumy na ulicach, facetów od internetu którzy się opierdzielają i nawet gr 8 nie moge nic poradzić,
ale
Twoją bezsenność, nerwicę żołądka i zły nastrój biorę na siebie i postaram się zrobić wszystko aby to zmienić..
strzeż się :D

i pamiętaj że "nie ma ludzi zdrowych, są tylko nieprzebadani" !

Wujek Zdzisek z Ameryki pisze...

znaczy się: rok akademicki czas zacząć! przyznaję, że zazdroszczę - sam bym chętnie wskoczył w zimne mury jakiejś katedry...

Anonimowy pisze...

ja mam już dość :(
Kasiu,szkoda,że Cię już tutaj nie ma,brakuje mi Ciebie :( wszystko się sypie :(