poniedziałek, września 19, 2005

"Wszystko, co piękne jest, przemija....."

Z dniem 16 września 2005 roku zakończyła swoje istnienie grupa x. Wydziału Lekarskiego CMUJ. Grupa dwunastu rewelacyjnych ludzi, którym udało się razem spędzić prawie rok, zostanie podzielona na grupy dwu i trzy osobowe i rozparcelowana na kilka różnych innych grup.
Żal…
Żal wspólnych nerwów przed ćwiczeniami, robienia sobie jaj z asystentów, udawanej nauki w bufecie na biochemii.
Żal wspólnych kpin z tych studiów i uczelni, która przypomina dom wariatów. Bez tych ironii i wyczynianych głupot stalibyśmy się … tacy, jak inni - totalnie przejęci, nieustannie kujący do kolejnego kolokwium, bez chwili czasu na zastanowienie co robimy na tych studiach i co chcemy robić po ich skończeniu, bez chwili dla samych siebie i bez chwili na poznanie innych.
Udało się nam. G., D., K., S., T., K., E., M., A., K., M. i mnie. Nigdy w życiu nie spodziewałam się spotkać tak genialnych ludzi na tych studiach, które, bądźmy szczerzy, są zwykle okupywane przez najzwyklejsze w świecie kujony.
Teraz, gdy grupa formalnie nie istnieje chciałabym przedstawić sylwetki przynajmniej niektórych osób… Nie dlatego, że się z nimi żegnam, tylko, żeby Ci, którzy nie znają dokładnie grupy 12. zrozumieli dlaczego nam tak smutno…

S…
Nigdy nie zapomnę jego paniki przed egzaminem z embriologii i smsów, w których ustalaliśmy obrządek jego pogrzebu oraz testament („…Goździki mogą być, bylebym alergii nie miał. Ziemię wokół grobu nasączyć wódką. Moje punkty z anatomii podzielić równo, moje organy płciowe oddaję na recykling a reszta dla biednych!”). Tym bardziej nie zapomnę jego hasła z popijawy po jednym z kolokwiów z anatomii: „Nieważne ile kosztuje ani jak smakuje – ważne, żeby sponiewierało”. Równie niezapomniane były ćwiczenia z anatomii:
Asystentka do S., obejmującego E.: Panie S., proszę przestać obejmować panią E..
S.: A mogę opowiedzieć kawał??
Nie można też zapomnieć o błagalnym spojrzeniu S., namawiającego do wychylenia kolejnego kieliszka. „K., bracie, ze mną się nie napijesz??” ani też o jego tezach związanych z upodlaniem się wygłoszonych podczas pamiętnej imprezy po egzaminie z anatomii (przyznajmy to wreszcie: nikt nie był tak schlany jak G., S., K. i ja.)
G.: Kasiu… upodliłyśmy się
S.: Nnnieee… Wy, dziewczyny macie za dużą klasę, żeby się upodlić. My za to K.… my to się całkiem upodliliśmy
A także S. komplementy… :
Ooo, wiosna przyszła…; Ale ty zajebiście pachniesz; Jeśli ta baba jest lesbijką, zdałaś na pięć; X, nie poznaję koleżanki.

G.…
Kochana G., Twoje smsy zawsze poprawiały mi humor a Twoja obecność zbawiennie wpływała na moją psychikę (za kwiatka przed histologią jestem Ci dozgonnie wdzięczna :*). Wspierasz, rozśmieszasz, jak trzeba to nawet kopa w tyłek dasz („Będę tu stała jak Cerber i jak nie…[informacja do wglądu redakcji] to dostaniesz TAKI wpierdol…”) Zdarza Ci się naśmiewać co prawda z jednej pchły, co niestety spotyka się z gorącym przyjęciem pewnego Złośliwca, ale… jestem w stanie Ci to wybaczyć ;)
No i te Twoje hasła (cytaty z smsów): „ Ale kanał… Gwiezdne wojny….”, „O k*** to mamy tu kamerkę????”, „Lepiej ch*** kopać glinę niż z Teresem mieć łacinę”, „Jak się zda egzaminy to wszyscy brawo, brawo, ale jak by przyszło co do czego to żaden nie powie NIC, kurwa…”, „Poczekajcie na mnie, bo motorniczy w tym 22 jedzie jakby miał jaja w tyłku” etc etc. O G. mogłabym pisać naprawdę dużo, ale nie wszystko do publiki się nadaje, choć podejrzewam, że jeszcze niejedno mi się wymsknie na blogu na jej temat :P

T.…
Pamiętam, jak dziś, kiedy na pierwszych zajęciach, gdy wszyscy wpadli na ćwiczenia z histo ciężko przestraszeni i wyglądający jak 10 dubeltowych jeleni (S. oczywiście na jelenia nie wyglądał…). Na to nasze przerażenie wparował rozpromieniony T., stanął po środku małej sali i zakrzyknął z uśmiechem „Witaj grupo n!”. I… zapadła cisza… Odpowiedzieliśmy dość niemrawo – nie chcę nawet wiedzieć co T. sobie o nas pomyślał…
Jest geniuszem do rozkręcania imprez i rozładowywania atmosfery. Ze swoim zaraźliwym entuzjazmem i optymizmem trudno go nie lubić, poza tym jest autorem tak kultowych haseł, jak „zajawiający, zajawiony, zajawiać” (których to słów ostatnio zaczęła nawet używać moja mama…) czy chociażby zwykłego „Aye!”.

M.…
Małe chuchro z bystrymi oczkami i ciętym językiem. Blondyneczka (niedawno fałszywa ruda, ale ja i tak wiem swoje, że ma naturę blondynki :P), taka: „z cicha pęk” a pod skórą mały diabeł. Za rok zaobrączkowana będzie, więc jak to któryś z naszych znajomych powiedział: „wypadła z obiegu”. Internetowa dziewczyna – ma bloga, najłatwiej złapać ją na gg i notorycznie wiesza Firefoxa…

D.…
Chodząca encyklopedia. Nasza prywatna Złota Łopatka (siódma na roku z anatomii). Zawsze gotowa pomóc. Nigdy nie marudząca. Nieskończona optymistka (znane już czytelnikom bloga: „Przejaśnia się” czy może już mniej znane: „Ale musi być dobrze. W końcu kiedyś musi być dobrze, prawda?”), altruistka do szpiku kości – dusza-człowiek jednym słowem. Zepsuliśmy ją trochę ze Złośliwcem, bo wyostrzył się jej humor i złośliwa się bestia zrobiła, ale z drugiej strony to i dobrze, bo człowiek w kompleksy wpada, jak na chodzącego anioła patrzy;)


Notka rozrasta mi się do nieobyczajnych rozmiarów. A przecież zostali K., E., A., K. i M..
K., nasz naczelny fotograf, E., „dziewczyna z zaraźliwym śmiechem”, A. zachowująca stoicki spokój w każdej sytuacji, K. na początku mocno przestraszona studiami a obecnie szalejąca na imprezach lepiej niż my i M., lekkoatleta i skrzypek, wielbiący każdą piędź ziemi, po której stąpa D… Miłość to całkowicie platoniczna, ale wielka, oparta na bałwochwalczym szacunku dla pojemności mózgu naszej D. ;-)

Dwunastu pomyleńców, którym szczęśliwie udało się spotkać w odpowiednim miejscu i o odpowiednim czasie. Niezbyt pilnych, często imprezujących, dyskutujących po pijaku o operacjach neurochirurgicznych i Petrarce, i „maksymalnie zajawionych” wybranym kierunkiem studiów. Jedyna taka grupa na Wu-eLu. Jako starościna grupy oficjalnie potwierdzam dziś jej fizyczny rozpad i zapowiadam, że nie oznacza to zerwania zawiązanych już „duchowych więzów” - w niektórych przypadkach bardzo silnych, w innych dość luźnych, ale wciąż więzów. Dlatego też proponuję organizowanie comiesięcznych „mini-zlotów” całej dwunastki, by nie stracić ze sobą kontaktu, wspólnie ponarzekać na nowe, z pewnością beznadziejne, grupy, poużalać się nad ogromem materiału do opanowania i wypić wspólnie kilka piw :)
A na zakończenie tego smutnego posta cytat (wiem, wiem, że to działka Kqby, ale powstrzymać się nie mogę). Pewnie zbyt nostalgiczny i zbyt depresyjny jak na okazję, ale pasuje do mojego żałobnego nastroju…


Wszystko, co piękne jest, przemija
Wykwint i zbrodnie dawnych czasów
Skrzętnie zebrane po muzeach
Niedbale śpiące na katedrach

Gotyk płynący z kolumn lasu
Szlachetne miasta, ras przypływy
Siwe Paryże czy Marsylie żółtawe
Prędko trzeba żegnać

Wszystko, co piękne i szczęśliwe
Wątłą przychylność zyska nieba
i może trwać tak krótką chwilę

Trwałość… czym jest na świecie trwałość?
Tym, czym brzęczenie kastanietów
I w wieczne nie oblecze ciało
Nic na tej ziemi, dłoń niczyja

I dla kilofów i poetów
Wszystko, co piękne jest, przemija
I dla kilofów i poetów
Wszystko, co piękne jest…

Wszystko, co piękne jest, przemija
Wszystko, co piękne jest, zostaje

Choć nawet czas, i ten przeminie
Ludzie, okrzyki, drzewa, burze…
Śmieszne materie nieulękłe
Zwierzęta, kwiaty na polanie

Wszystko przemija, co jest piękne
Wszystko, co piękne jest…zostaje

Śmieszne materie nieulękłe
Zwierzęta, kwiaty na polanie
Wszystko przemija, co jest piękne
Wszystko, co piękne jest…
G. Turnau „Wszystko, co piękne”



PS. Ponieważ grupa nie istnieje i nie ma już ryzyka, że za "Komedię antyczną" poniesiemy jakies niemiłe konsekwencje, zamieszczę więc w najbliższym czasie ów utwór, który cieszył się dosć dużą popularnoscią w pewnej grupie społecznej ;-)

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

dziękuję...

Anonimowy pisze...

myślę że los zgotował nam misję.
za dużo dobrego skumulowane było w jednym punkcie, zostaliśmy brutalnie rozdzieleni aby pomóc innym studentom:P aby przekonać ich że po dostaniu się na medycynę życie prywatne się wcale nie kończy a właśnie zaczyna! że są inne rzeczy "do robienia w weekend" niż rycie książki z wyprzedzeniem aby na zajęciach się móc się podlizać.

dzięki nam wiele osób zmieniło zdanie o studentach medycyny, pozwole sobie zacytować parę opini :"najgorsze jest to że wy będziecie mnie leczyć", "o kurde Ty też jesteś z medycyny?", "wy naprawdę studiujecie na uj?"...

ze łzami w oczach musimy się rozstać aby szerzyć "oświatę" w innych grupach.
tak to sobie tłumaczę, bo innego sensownego powodu wyrządzonej nam krzywdy nie widzę.