niedziela, sierpnia 14, 2005

Obiad rodzinny w trzech odsłonach

Odsłona I
Dom państwa C., późne przedpołudnie, pan i pani domu tradycyjnie przy kawie i szarlotce, córka pierworodna podjada Kreolki i (rownież tradycyjnie) czyta, młodsza latorośl (też tradycyjnie) gra na komputerze (cartoonnetwork.com) i krzyczy co chwilę "czy jest coś słodkiego?!". W tej oto sielankowej atmosferze nagle rozbrzmiewa dźwięk telefonu, którego od pół roku nikt do końca nie nauczył się obsługiwać. Matka ze starszą córką na wyścigi ruszają do aparatu wołając "To na pewno do mnie". Mama jest pierwsza

Mama: Halo?... Tak...Nie no, nic nie robimy... Tak... Yhm.. Yhm... Nie... Tak... Yhm... Właściwie to ja mam jakiś obiad, ale... Tak... Yhm... Tak... Yhm... Dobra, czyli na pierwszą... To do zobaczenia

Po odłozeniu sluchawki oświadcza radośnie, że idziemy na obiad do knajpy wraz z wujkiem M., ciocią E. i ich starszym synem Maćkiem. Spotyka się to z ogolną aprobatą domowników, bo:
a. wujek z ciocią stanowią niezwykle miłą kompanię
b. obiad w knajpie przydarza się raz na pół roku lub rzadziej, jest więc czyms tak oryginalnym, że zawsze wszyscy się zgadzają, pomimo największych przysmaków przygotownych przez M.)
c. w ów knajpie dają dobre żarcie a ceny nie przyprawiają o zawrot glowy


Odsłona II
Rynek. Cala familia wysiada z samochodu i kieruje się w stronę restauracji. Przy wejściu wita ich chmara skośnookich żółtawych osobników gaworzących w bliżej nieokreślonym narzeczu. W jarosławskiej mieścinie taki widok zdarza się rzadko. Powiem więcej: nie zdarza się. Młodsza latorośl Ola z rozdziawioną buzią obserwuje cały ten ludek, dopóki jej uwaga nie zostaje zaprzątnięta czymś znacznie ciekawszym - automatem do gry.

O: Tatooooo, daaasz mi złotóóóówkęęęęęęę??
T: Na co Ci?
O: Bo tam są takie fajne automaty, takie że świecą, i dużo przycisków jest, i...

O. zapowietrza się lekko i Tata wykorzystuje ten moment

T: Dobrze, kochanie. Masz złotówkę

Ola oddala się w podskokach w kierunku ww. automatow. Widac jak przez chwilę podskakuje, próbując dosięgnąć do otworu na monety. Po kilku minutach poddaje sie i wraca do reszty familii

O: Kasiaaaaaa, wrzucisz mi monetęęęę?

Kasia idzie, wrzuca monetę i powraca do stolika, gdzie wszyscy są już gotowi do złożenia zamowienia. Brak tylko kelnera, gotowego do przyjęcia zamówienia. Mija 15 minut, podczas których wszyscy tracą humory z głodu. T. idzie po kelnera

Kelner: Bardzo państwa przepraszam, ale ze względu na japońskich gości, zamówienie będę mógl przyjąć dopiero za pół godziny.
Wujek: Ale ja myślałem, że Japońce ryż jedzą. Tymi... no... pałeczkami
Kelner z wyraźnym smutkiem: No jedzą, jedzą, ale z dodatkami.

Cała gromada decyduje się na opuszczenie lokalu i udanie się do niejakiego "Rafała". Po drodze spotykamy jakąś Japonkę ofermę, z dziwnymi szpilkami w głowie i w kimonie, która potyka się na schodku.
Ciocia ambitnie jedzie rowerem a reszta pakuje się do samochodu Familii


Wujek z rozgoryczeniem: Już więcej tu nigdy nie przyjdę. Co to w ogóle ma znaczyć. Głodny jestem a tu jakieś Japońce ważniejsze z tym ich ryżem i pałeczkami

Odsłona III
Gromada głodnych rozsiada się w ogródku. Pojawia się kelnerka

Kelnerka: Ale ja państwa przepraszam, ale zamowienia na ciepłe posilki to dopiero za 20 minut będziemy mogli zrealizować.

Gromada wybucha gromkim, acz gorzkim i głodnym śmiechem

Tata: No to na razie tylko coś do picia zamówimy
Wujek M.: Piwo. Duże. Tylko nie Żywca.
Maciek: Kawa espresso
Tato: Kawa
Ola: Cola! Cola!
Mama: Kawa
Tato: I sok
Maciek: I sok
Kelnerka: Ale jaki
Ja: Ja też sok
Tato: Pomarańczowy
Maciek: Ananasowy
Ja: Z czerwonej porzeczki
Wujek: Tylko nie Żywca
Tato ze współczuciem: Pani to wszystko zapamięta?

Kelnerka lekko skołowanym wzrokiem omiata stolik i z lekkim wahaniem kiwa głową.

Po niecałych 10 minutach powraca z zamówionymi płynami

Wujek M. podejrzliwie : Co to za piwo?
Kelnerka: Warka Strong
Wujek M.: eee, Warka Strong?
Tato: Bedziesz miał większe bicepsy

W międzyczasie Maciek zaczyna wsypywać do kawy cukier

Wujek M.: Chłopie, co Ty robisz - toż to biała śmierć!

Zbiera wszystkie saszetki z cukrem i zgarnia je koło siebie. Sciszonym głosem dodaje:

Dla E. je trzeba zostawić...

Dostaję napadu głupawki i objaśniam zdezorientowanemu towarzystwu, z czego się śmieję

Tato: Ty się nie śmiej. Ty uważaj na przyszłego męża.

Przyjeżdża ciocia. Wujek przekazuje jej cukier... Pojawia się też kelnerka i pojawia się szopka jak z piciem. Jedynie Ola jest zdecydowana

Ola: Frytki i Coca-Cola.

Dalej już nie dzieje się nic ciekawego, z wyjątkiem komentarza wujka a propos mojego wyjazdu w Bieszczady

Jak tak na Ciebie patrzę, to ja bym Cię samej w te góry nie puścił...

dyskusji na temat samolotow

Ci piloci dziwni jacyś są - mnie to się zawsze wydawało, że po linii prostej najbliżej a im najbliżej po łuku

oraz anegdot z terenu budowy lotniska

Parter byl już zrobiony i robilismy pierwsze piętro. Tzn wstawialismy takie płyty. No i jednemu poleciała ta płyta prosto na jakąs rurę. Rura poszła i jak nie trysnie strumień wody!
A lotnisko już pracowało, więc włączył się system zabezpieczeń. My chcemy spierniczać a nam się drzwi zamykają. I tak zostalismy w srodku patrząc, jak się nam poziom wody podnosi...

Około godziny 15 kończymy biesiadę i powracamy do domu. Wujek M. i ciocia E. przed chwilą byli u nas - degustowali karpia smażonego oraz karpia galatina mojej Mamy, oglądając jakies mistrzostwa. Jak więc widać, w mojej rodzinie wszelkie spotkania toczą się przy stole :)

Brak komentarzy: