piątek, lipca 22, 2005

Mój pierwszy raz

Zdarzyło się to 21lipca 2005 roku. Znudzeni rannym dyżurem, siedzeniem na parapecie, piciem wody w dyżurce i udawaniem ciężko zajętych, popuściliśmy z T. cugli wyobraźni. Sztachnięcie się czystym tlenem z maski, założenie cewnika zewnątrzoponowego, spróbowanie jednego z leków zamkniętych w sejfie i wreszcie… TO. Coś co każdy student medycyny chce zrobić. My, dzieci z bloku operacyjnego, jesteśmy w ogóle pozbawieni takich przyjemności. Pobranie krwi to najwyższy zaszczyt, jaki może nas spotkać, ale ze względu na słabe i kruche żyły pacjentów jest to zaszczyt, który spotyka nas niezwykle rzadko. Zaczęliśmy więc snuć dzikie rozważania, jakby to ładnie i zwinnie zawinąć trochę sprzętu. Poza tym, nuda dawała się coraz bardziej we znaki. Przygotowaliśmy, co prawda, pacjenta do operacji, T. potrzymał pacjenta podczas znieczulenia podpajęczynówkowego* i nawet zapowiadało się ciekawie, ale właśnie wtedy poczuliśmy koszmarny głód… Eee, no dobra, ja poczułam głód, a T. jako dżentelmen przytaknął mi i załatwił nam przerwę:)

Ja, jak to ja, widząc przed sobą perspektywę jedzenia zapomniałam o Bożym świecie a także o naszych dzikich pomysłach. T. jednak nie stracił zimnej krwi i, po wyjściu z bloku, z tajemniczą miną pokazał mi zawartość swojej kieszeni. Był w niej sprzęt do TEGO. Zaplanowaliśmy wszystko z najdrobniejszymi szczegółami. Mieliśmy spotkać się u mnie i TO zrobić.

Wróciliśmy na blok, pokręciliśmy się trochę, znów udając zawalonych robotą i w końcu puszczono nas do domu. Po odebraniu indeksu T. na anatomii, T. ze swym nieodpartym urokiem osobistym stwierdził, że ma ochotę napić się piwa, ale w towarzystwie:) Nie mogłam odmówić.. Poszliśmy do knajpki pod dość ciekawą nazwą „Nowy kuzyn”. Tam, przy nostalgicznej muzyce Sade i przytłumionym świetle, T. zaproponował zrobienie TEGO. Początkowo bardzo się opierałam. Że warunki nie te, że światło za słabe i w ogóle jak to w knajpie. Jednak pod wpływem rozczarowanego i prawie karcącego spojrzenia mojego kolegi, zmieniłam zdanie. Wyciągnęliśmy niezbędny sprzęt i przystąpiliśmy do dzieła. Zrobiłam TO.

Założyłam wenflon.

* Wiem co to zespół popodpajęczynówkowy. Może się zdarzyć, jeśli zostanie naruszona opona (chyba miękka, ale nie jestem pewna – sprawdziłabym, ale neta nie mam :(((( ), bądź to przez anestezjologa bądź przez samego pacjenta, jeżeli będzie wyginał kręgosłup – wystarczy podnoszenie głowy. Konsekwencje są bardzo przykre – bóle głowy mogą utrzymywać się nawet pół roku, a ponoć jest to tylko jeden z objawów tego zespołu. Co do innych objawów, pani oddziałowa nie udzieliła nam żadnych informacji.)


1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Ale Ci zazdroszczę! Ty swój pierwszy raz miałaś z Tomkiem.. a ja z 65 letnim Markiem...