sobota, lipca 23, 2005

Chrzest bojowy

Kocham docenta C. I moją blondynkowatość. Bo zarówno dzięki docentowi jak i mojej głupocie myłam się dziś do zabiegu :D
Zacznijmy jednak od początku…
Akt I - A wszystko przez…
Złośliwca. Poszłam spać o 1 nad ranem. Pobudka była o 5.30 (praktyki mam na 7 rano) Nawet się zbudziłam, przygotowałam kanapki, ubrałam się i w ogóle gotowa byłam do wyjścia, kiedy mój wzrok padł na cudownie wygodną kanapę. Nie byłam w stanie zwalczyć tej pokusy…
„5 minut. Dosłownie 5 minut i idę na tramwaj” Było to o godzinie 6.35.
Zbudziłam się o 7. 17… Cudem zdążyłam na tramwaj z D. w środku:) W szpitalu byłam przed 8. I tu po prostu zadziałała stara dobra zasada, że „głupi ma zawsze szczęście”.
W momencie, gdy otwierały się drzwi od windy, docent kończył się przebierać. Należy wiedzieć, że winda jest naprzeciw szatni. Docent, zobaczywszy młodą, mało inteligentnie wyglądającą blondynkę (żebym ja jeszcze tych różowych kolczyków nie miała…) radośnie zakrzyknął „O, proszę!! Kolejna studentka do haków?!” i popatrzył na mnie z jaskrawą drwiną w oczach. Nie wiedział, biedny człowiek, co czyni, bowiem ja radośnie odkrzyknęłam „Jasne, że tak!”. W ekspresowym tempie przebrałam się i …

Akt II - Mycie
Nie mam zielonego pojęcia, czy to pomieszczenie, w którym się myje do zabiegu ma jakąś nazwę. Grunt, że wpadłam tam a docent zostawił mnie z lek. N. (cytuję docenta: „Ty za niedługo ślub bierzesz, to zostawimy Cię z panią. Silną wolę musisz zacząć ćwiczyć”). Po opanowaniu zasad „dłonie zawsze do góry” oraz „posługiwanie się łokciem miast ręką” byłam cała ochlapana, ale za to kończyny górne do łokci miałam sterylne, jak nigdy. Poza tym usłyszałam, że widać u mnie niesłychany pęd do medycyny, skoro już się do haków pcham.

Akt III - Zabieg
Jeszcze nigdy nikt nie mówił do mnie taką ilością zdrobnień. „Mała, maleńka, żabka” to tylko niektóre. Dopiero w połowie drugiej operacji (oczywiście była przerwa na kawę i ponowne umycie) docent wpadł na genialny pomysł zapytania mnie o imię. Nie przeszkodziło im to dalej nazywać mnie „małą”.
Pierwszą operacją było ostre zapalenie trzustki. Argh. Paskudnie wyglądało. Cała torba sieciowa zaropiała a z trzustki nie zostało praktycznie nic. Tzn. zostało . Szaroczarna maź. Oprócz trzymania haków w pewnym momencie musiałam przytrzymać jelita, żeby odsłonić operatorom pole (dr O. bezczelnie nazywa to flakami). Wtedy nastąpiła dość interesująca wymiana zdań między nami:
dr C..: Trzymała pani kiedyś ręce w czyimś brzuchu?
Ja: Nie, nigdy (dobrze, że miałam maskę na twarzy i nie było widać mojej ogłupiało-szczęśliwej miny)
dr O: No jak to nie?? W zimnym brzuchu na pewno trzymałaś.
Potem usłyszałam jeszcze, że mnie energia rozpiera i że zaskakująco silna jestem (tere fere kuku, ręce mi odpadały, ale w życiu nie pokazałabym, że słabsza jestem :P)

Po trzustce przyszła kolej na panią, u której po operacji dwóch przetok jelitowych doszło do pęknięcia ściany pęcherza. W porównaniu z poprzednią operacją, pod względem technicznym był to „pic na wodę, fotomontaż”. Ponoć nie trzeba bardzo martwić się o to jak się zszywa, bo ściana pęcherza i tak się ładnie zregeneruje. W tym konkretnym przypadku, dziura była olbrzymia i śluzówka wynicowała się do jamy brzusznej. Wycięto tę wynicowaną część pęcherza do badania (wpadła im do kosza, ale nikt się nie przejął - instrumentariuszka po prostu wyjęła ją i po sprawie) i zaszyto. Żeby sprawdzić, czy ściana jest szczelna, anestezjolog miał jakimś płynem wypełnić pęcherzem. I znów było wesoło:
Doc. C.: Wypełniaj wodą
Dr O.: Barwnikiem. Co pan zobaczysz jak pan wodą wypełnisz?
Doc. C.: Wodą! Zobaczę.
Dr O. : Barwnikiem! Nic docent nie zobaczy!
Doc. C.: Wodą! Oszczędzać trzeba!

(Doktorowi O. udało się w końcu przekonać docenta, że barwnik tani jest i można pozwolić sobie na taki luksus. )
Panią czeka 3 tygodnie cewnikowania i problemy z trzymaniem moczu do końca życia :/

Akt IV - Status post operationem
Zaraz po zabiegach poszłam do K. i D. Biedni musieli przez 45 minut wysłuchiwać moich opowieści i patrzeć na ogłupiały wyraz szczęścia na mojej twarzy.
Stan ogłupienia trwa. Oprócz tego nie mogę podnieść zbyt wysoko rąk ani całkowicie ich wyprostować. Nie zmienia to faktu, że poziom endorfin w moim organizmie nie był tak wysoki od baaardzo długiego czasu.
Pozwolę sobie jeszcze na coś, co zwykle zarezerwowane jest dla Kq., ale nie mogę się powstrzymać…Zacytuję.
“You practice on cadavers, you observe and you think you know what you’re going to feel like standing over that table… but… that was such a high. I don’t know why anybody does drugs.”

7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

zazdroszcze... mimo ze nigdy bym nie chciala brac udzialu w takiej zabawie jak np. trzymanie hakow ale podziwiam :) tylko tak z bezpiecznej odleglosci podziwiam :) bo wiesz ja do takich rozrywek sie nie nadaje :) ale posluchac moge i lubie.co tutaj duzo pisac,gratuluje :)

Anonimowy pisze...

hm.....toz to piekne bylo! i moge z cala stanowczoscia powiedziec, ze Pchle ladnie z zajawionym wyrazem twarzy;-)
i wcale mnie nie znudzilo sluchanie o "chrzcie bojowym"-to tak w ramach dementowania plotek;-)

Anonimowy pisze...

jak widac naiwnych na tym swiecie nie brakuje.. zal mi ach zal mi ciebie...

Anonimowy pisze...

Praktyki zakończone.. widzieliśmy dużo:D
i przeżyliśmy tez sporo. Mam obrzydzenie do zielonego i rudych kobiet... Maniakalnie przygłądam się żyłom na przedramieniu nowo poznanych ludzi, polubiłam nakrycia głowy, wiem wszystko o odlewaniu moczu i maszynie z napojami w dyżurce:D, pamiętam już że 20 mEq K+ to 10 ml, pobierałam krew i to raz nawet z tętnicy:P, założyłam szary wenflon i reanimowałam człowieka... Najmilej jednak zapamiętam nocne dyżury i widok Kasi łamiącej igłe przy mieszaniu leków.
Rozbawiałaś mnie i pocieszałaś wiele razy podczas tych praktyk.. dziękuję :*

Kate pisze...

annymoous: Hmm...czy ja mogę wiedzieć czemu naiwna jestem?? Jakaś argumentacja konstruktywna?

Grr nie masz mi za co dziękować- głupota przychodzi mi naturalnie, żadna w tym moja zasługa. Kiedy Ty zakładałaśszary wenflon?? Nie mówiąc już o reanimacji??!!

Anonimowy pisze...

"głupota przychodzi mi naturalnie" slicznie powiedziane
po prostu nie moge, tak sie publicznie osmieszac

Anonimowy pisze...

3 maj haki mocno, Kasiu. A może byś napisała wreszcie coś nie o tym szpitalu?