niedziela, czerwca 03, 2007

"Szum deszczu przypomniał jej tamtą ulewę sprzed roku, kiedy przyszło jej skończyć z Alvarem i poczuła, że wtedy coś w niej w środku nieodwołalnie pękło, na podobieństwo bezpowrotnie zepsutego mechanizmu. Zrozumiała także, że od tamtej pory owa słodko-gorzka samotność ogarniająca jej serce stała się jej główną, nieodłączną towarzyszką."
Arturo Perez-Reverte "Szachownica flamandzka"

Przestałam lubić deszcz, nawet nie wiem, w którym momencie to nastąpiło, może wtedy, gdy z mokrą bluzką i ze spódnicą lepiącą się do ud wpadłam do tramwaju, a może dopiero dziś, gdy cały dzień spędziłam przysypiając na kanapie, co dziesięć minut obiecując sobie powrót do lektury podręcznika z farmakologii. Tak czy siak ta sesja zapowiada się interesująco, mogę pić dużo kawy i nie spać do trzeciej nad ranem i wmawiać sobie, że przecież się uczę, choć tak naprawdę oglądam filmy zakopane w czeluściach dysku F:, planuję wakacje 2007 i ćwiczę cnotę cierpliwości konsultując się z pewnym neurochirurgiem.

Atrofia emocjonalna postępuje u mnie w dramatycznym tempie, ostatnio muszę prosić o pisemne schematy zachowań, inaczej gubię się w wachlarzu możliwych odpowiedzi, z których i tak zwykle wybieram tę najprostszą, najbardziej racjonalną i najmniej odpowiednią. Dziś zaczepił mnie chłopak na Szewskiej pytając o Pocztę Główną - nie zastanawiając się zbytnio wskazałam mu drogę i w tym samym momencie zrozumiałam, że on wcale nie chciał wiedzieć, gdzie Poczta Główna się znajduje lub, co gorsza, dobrze znał drogę - rozczarowanie na jego twarzy sprawiło, że zrobiło mi się wstyd za mój brak wrażliwości na subtelny rodzaj flirtu, uśmiechnęłam się więc przepraszająco i uciekłam. Naprawdę, po mnie nie można spodziewać się zbyt wiele, po mnie można spodziewać się konkretów, prawie rok temu stałam się nieczuła na delikatne aluzje, na ukradkowe spojrzenia i dyskretne uśmiechy, na całą tę aurę miłosnych burzy wiszących w powietrzu. Od prawie roku stąpam mocno po ziemi i już raczej nic tego nie zmieni, choć wcale nie żyje się z tym łatwiej, racjonalizm utrudnia życie, na mój gust ludzie są zbyt emocjonalni i zbyt nielogiczni, zaś na gust innych ludzi jestem zbyt sceptyczna i psuję im happy endy słodkich bajeczek o magii życia.

Kiedy wracam z neurochirurgii o 9 rano, zaczepia mnie starsza kobieta i pyta czy nie mam ochoty się napić. Pani najwyraźniej jest towarzyska a ja najwyraźniej wyglądam na taką, co lubi z rana wychylić kieliszek. Z drugiej strony w oczach kobiety widzę desperację, więc pewnie nie jestem pierwszą, którą zaprasza do wspólnego picia, trochę mi jej żal, tego picia w samotności chodnika i w pogardzie przechodniów, może gdyby nie biała bluzka i czarne szpilki to bym się z nią napiła a tak tylko z zażenowaniem wkładam z powrotem słuchawki do uszu i udaję, że nie usłyszałam pytania, co jak zawsze wychodzi mi najlepiej. To takie typowe dla mnie wyjście awaryjne w wielu różnych sytuacjach, ignorowanie przekazu i tłumaczenie się drobnostkami, dzięki temu unika się niewygodnych odpowiedzi, niebezpiecznych gierek i spotkań z mężczyznami, którzy chcą więcej niż kiedykolwiek otrzymają.

Poza tym ponoć piszę depresyjne notki, dobijając niektórych, ale proszę wybaczyć, nie będę się przejmować, ja gdzieś muszę skanalizować resztkę negatywnych emocji tlących się na dnie mej nad wyraz radosnej duszyczki (bowiem nie ma nic radośniejszego niż brak wiedzy z zakresu opioidów) a pani psycholog twierdzi, że kanalizacja uczuć jest ważna w utrzymaniu zdrowia psychicznego - ratuję więc moje zdrowie psychiczne tworząc tu małe bagienko. W końcu same palmy i ciepły piaseczek to nuda, moi drodzy, bezkresna nuda.

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

wiem, ze to nie ma nic wspolnego , ale pragne wypowiedziec sie gdzie moge :p ze zaraz pozygam sie farmakologia pediatria i interna i wszechrzadzaca epidemiologia :P

furcifer pisze...

to ja się dołączę: nienawidzę histologii, nienawidzę anatomii, nienawidzę wszystkiego, co jest związane z medycyną. Mam tego wszystkiego powyżej werteksu. Widok tych wszytskich tomisk wywołuje u mnie odruch z nerwu błędnego...

dziekuję, ulżyło :)

af. pisze...

zakochani orazsamobojcy to najnudniejsze przypadki.

Teneryfa pisze...

Katrina ...ja też mam depresanta połączonego z realną obojętnością ;> i nie nawidze PRAWA RZECZOWEGO!!! I administracyjnego!!!-> no to taki mały przerywnik ,też musiałam gdzieś napisac że nie nawidze pewnych przedmiotów z mojego kierunku a co :P!

Kate pisze...

Moi drodzy, ja chyba zrobię specjalną notkę, pod którą będzie można wylewać żale, bo widzę, że nie macie gdzie upuszczać żółci ;)

l.p. - dla mnie, zakochani w sobie to najnudniejszy typ

Teneryfa pisze...

powiem Ci ,że to niegłupi pomysł;>