niedziela, kwietnia 01, 2007

Borderline

Gorycz moja przelewa się powoli, spływa kroplami z ust i oczu, ludzi widzę tylko przez nią, do ludzi mówię tylko z nią. Nie obiecuj, nie wierz, nie ufaj, nie mów. Zasznuruj usta, zszyj dioksanonem, żeby ślad nie został, tak będzie dobrze, tak będzie lepiej.

Zmartwiałam od środka, zdrętwiałam, zamarzłam, niektórzy starają się mnie rozgrzać, ale to działa tylko na zewnątrz, na zewnątrz robi się ciepło, robi się dobrze, ale co ze środkiem co ze środkiem co ze środkiem powtarzają głuche głosy wewnątrz mojej głowy. Może gdybym głowę rozbiła o bruk, może gdybym stłukła tę skorupę zamykającą mnie w klatce własnych myśli, może wtedy wypłynęłyby głosy, wypłynęłaby gorycz a ja wreszcie odpoczęłabym od samej siebie.

Jeszcze żyję myślą o Londynie, o locie 2433 i o 23 maja, kiedy na cztery dni zapomnimy z G. o tym, co było i o tym, co będzie a żyć będziemy tylko tym, co jest. Może to moja jedyna szansa na odpoczynek w najbliższym czasie.

Księżyc był dziś czerwony, jak to zwykle bywa przed wojną. Szykuję broń.

1 komentarz:

Grr pisze...

tak... Londyn. Ziemia Obiecana. Tam jeszcze o nas nie słyszeli. Usłyszą.