niedziela, listopada 12, 2006

♫ We'll make excuses for anything I'm doing wrong

Tak, ja jutro pójdę na to kolokwium, ja siądę przed doktorem W., którego skrycie kocha G., którego szanuję ja i który jest najnormalniejszym człowiekiem w budynku przy ulicy Grzegórzeckiej, siądę ja przed nim, założę nogę na nogę, uśmiechnę się najpiękniej jak potrafię i powiem:

Panie doktorze, ja wczoraj tańczyłam z McDreamym. Z MCDREAMYM. Widzi pan, ja wielbię McDreamy'ego od trzech lat. Od trzech lat, wie pan? I ja w najśmielszych marzeniach nie myślałam, że ja z nim kiedyś zatańczę. Jeszcze salsę, wie pan doktor, a to przecież taki gorący taniec jest. I wie pan doktor, i ja z nim wczoraj tańczyłam. Tańczyłam też z McPerfect, ale do niego zdążyłam się już przyzwyczaić, do jego bycia ideałem. No a do McDreamy'ego to nie bardzo, bo wie pan doktor, McDreamy to wymarzony jest, po prostu wymarzony. Więc ja się jeszcze nie otrząsnęłam, w gruncie rzeczy ja wciąż o tym, a raczej o nim, myślę.
Poza tym słucham takiego nowego zespołu, Teddybears się nazywa. To pluszowe misie są. No i jak ich słucham to się nie mogę uczyć, bo tańczę, tańczę cały czas. Myję zęby i tańczę, ubieram się i tańczę, jem śniadanie i tańczę, tylko w tramwaju nie tańczę, bo ludzie się dziwnie patrzą. No. To słucham tych misi. Pluszowych znaczy się. No i nie mogę się skoncentrować na takim na przykład induratio cyanotica pulmonum.
I jeszcze na dodatek wszyscy mnie śmieszą. O! Taki na przykład pan w Empiku, co się pytał pani w kasie o jakiś amerykański świerszczyk i dyskusję z nią prowadził na ten temat! Dyskusję, wie pan doktor! Pani przy kasie była czerwona cała a pan ze zbolałą miną w końcu odszedł mówiąc z rozżaleniem "Co za szkoda, że państwo tego nie macie. Co za szkoda. Co amerykańskie to amerykańskie, te amerykańskie są naprawdę świetne"
No i widzi pan doktor, że ja naprawdę nie miałam jak się nauczyć na to kolokwium, wszyscy, WSZYSTKO przeciwko mnie, ja naprawdę chciałam, bardzo nawet, ale no nie da się, nie da się, ale może tak z dobrego serca, pan doktor ma takie dobre serce przecież, więc może tak z dobrego serca, pan doktor by mi zaliczył ten materiał, co?"

8 komentarzy:

Anonimowy pisze...

zazdrość. i kropka, o! (a nawet wykrzyknik)

Łysy pisze...

Ej Kasia! (tak, wiem, niegrzecznie zaczynać zdanie od 'ej!') A może ja tak Wilińskiemu jutro powiem?? Pozmieniam tylko salsę na imprezę w 'RęCach i Nogach', a Tedibersów na Rubika... Genialny patent. Całe jego piękno tkwi w prostacie :P Trzymaj za mnie jutro kciuki :D

Kate pisze...

Zaraz... to Ty masz swojego McDreamy'ego i McPerfect? Nie wiedziałam... :P
U mnie podziałało lepiej niż myślałam, bo skończyło się miłą czwórką (acz do tej pory nie wiem, czy definicja tamponady serca i martwicy serowatej na to zasługiwały)

Łysy pisze...

Pewnie! Każdy z nas ma swoją McDreamy i swą McPerfect :D

Ja też dostałem ok. 4 :D A propos patoczegośtam: wczoraj przeszedłem przyspieszony kurs o tamponadach serca --> szósty odcinek pierwszej serii G'sA :P /Łysy, łypiąc nieśmiało spode łba, delikatnie przypomina o swoim istnieniu :D/

Kate pisze...

Eeeeejjjjj ale Ty se chopie wymyśl inne określenie na swoje panieny, bo McDreamy i McPerfect a także McSteamy to są reserved trademarks dla ściśle określonych osobników płci męskiej:P

A co do GA to za tydzien powinny być. Ja z trudem wyrabiam na zakretach ostatnio, ale jakoś się umówimy :)

Anonimowy pisze...

Kasssia a kto to jest McDreamy'ego i McPerfect? ;> Kasssia to juz jest najwyzsza pora zebys My tzn Ja i Ty sie zobaczyły, bo to juz jest skandal ,i naduzycie ...ze my sie taki szmat czasu nie widziały i nie miały okazji porozmawiac o wszytskim co sie dzieje wokół nas;>... Kassiu mysle ,ze najwyzasza pora abys mnie zaprosiła ... nie uwazasz;>?? no to zapros mnie :D! Paola

Anonimowy pisze...

No własnie!
Ja też bym wtedy życzyła sobie być zaproszona :P Wiesz Paulinko, bardziej by mi było na rękę jechać do Krk niż do Wawy :>
P.S. Znowu nażarłam się jak świnia i czuję się zle.. Mama mi własnie powiedziała,że sadło mi znowu rośnie i że nie da mi wiecej jeść.
Zastanawiam się,czy mam traktować ta grozbę powaznie..

Anonimowy pisze...

przypomniala mi sie historia, ktora kiedys, dawno, opowiedziala mojej klasie nauczycielka biologii, jedna z ostatnich prawdziwych nauczycieli, cudowny czlowiek. w kazdym razie, kilkanascie lat temu sprawdzala mature jakiejs dziewczynie, ktora zamiast wypracowania na jakis mega-nudny bilogiczny temat, napisala stresczenie ksiazki, ktora pochlonela noc wczesniej, z wyjasnieniem, ze nie mogla sie nauczyc, bo ksiazka tak ja wciagnela.

rzeczona pani od biologii, jakkolwiek bardzo by chciala, nie mogla zaliczyc. a szkoda!