sobota, kwietnia 15, 2006

Po ponad tygodniu chorowania z tak miłymi wodotryskami jak gorączka przez dni pięć, kaszel gruźliczy dni ilość nieokreślona (kaszlę do tej pory) oraz ucisk w klatce piersiowej wraz z lekkim duszeniem się przy próbie pokonania niewinnych schodów na fizjologię, wróciłam. Na chwilę, znaczy się. Bo obowiązki domowe wzywają, dalej nie wiem co będzie z Joachimem Ziemssenem i Kławdią Chauchat ("Czarodziejska góra" wciąż rządzi...), no a poza tym to mam trochę filmów do oglądania. O, i jak mogłam zapomnieć o konturku, traczyku oraz passerge'u! Więc wróciłam i nie zagrzewam miejsca i chciałam tylko wszystkim Czytelnikom życzyć spokojnych i pogodnych świąt Wielkanocnych, żadnego smacznego jajka , bo jajko zawsze tak samo smakuje, za to dużo smacznego żurku i pysznych wypieków, wcale niemokrego Dyngusa, bo nie ma nic gorszego od bycia mokrym od stóp do głów (i wierzcie mi - WIEM o czym mówię a mój tata lekko oszalał, kupując mojej siostrze psikawkę wielkości karabinu maszynowego...) ale przede wszystkim życzę Wam odpoczynku i naładowania baterii na nadchodzące miesiące (ciężkie miesiące w większości przypadków...)
Śyskiego najlepsego! (jak mówi moja sześcioletnia kuzynka)

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

twardych jajec życzę!