niedziela, grudnia 18, 2005

I znów melancholijnie ;-)

No dobra. To JEST uzależnienie. Pewnie nawet nadające się do leczenia. Ale co ja poradzę, że nocne spacery są tak wciągające?
Po wyjściu z wigilii u S. (godnym zapamiętania jest, że do spółki z K.S. zjedli oczy i mózg pstrąga twierdząc zgodnie, że to całkiem dobre jest) i K., przed której talentami kulinarnymi chylę czoła (barszcz, uszka, pstrąg i 3 rodzaj ciastek dla... 27 osób!!!!) - grzecznie udaliśmy się na przystanek. Po drodze, rzecz jasna, T. nie powstrzymał się i rzucił śnieżką w Jogiego. Nie trafił. Trafił we mnie. Przez następne 10 minut trwała autentyczna walka na śnieżki, która zakończyła się... hmm... upadkiem... A ponieważ wyznajemy zasadę, że leżącego się nie kopie, doszło do rozejmu i udało się nawet zdążyć na tramwaj:)
Na Placu Wszystkich Św. ostatecznie pożegnałam się z Jogim i wsiadłam w 8. Włączyłam discmana i... nie wytrzymałam. Wysiadłam pod Bagatelą. Po raz n-ty szłam Karmelicką, po raz n-ty oglądałam kamienice i ludzi wokół, i po raz n-ty chciałam żeby mój dom był dalej niż jest.
Niestety, jest on dość blisko. Będąc już prawie pod blokiem zadarłam głowę do góry.
Mleczno-różowawe chmury sunące całkiem raźnie, atramentowe niebo i księżyc w pełni. Biało-srebrny. Zagadkowy. Z lekko ironicznym uśmiechem spoglądający na ludków zamieszkujących Ziemię. Pobłażliwie zerkający na zakochanych, którzy pod jego urokiem dali się ponieść chwili. Smutnie ocierający łzę za tymi, którzy przez niego skończyli z życiem. Cierpliwie wysłuchujący wypocin mniej lub bardziej miernych poetów i literatów.Hmm... chyba się zagalopowałam. Niemniej jednak te i podobne im myśli zawładnęły mną przez jakiś kwadrans, kiedy jak ostatnia idiotka stałam pod drzwiami do klatki schodowej wgapiając się w niebo i słuchając jak Adam Nowak śpiewa mam imię nazwisko i pracę wiem że to wszystko stracę pewnego dnia zostanie szuflada i klisza i cisza na pewno cisza zamiast ja [...] i zwolnię trochę przestrzeni i nic się naprawdę nie zmieni naprawdę nic...

Ale w discmanie wysiadły w końcu baterie, księżyc zasłoniły chmury, zza okna wychynęła Kochana Sąsiadka Nr 1 i warknęła przemiło "A co pani tu tak stoi? Znów pani późno do domu wraca!" i zimowy nastój prysł jak mydlana bańka.
Więc wróciłam do domu i nie mogąc się powstrzymać napisałam kolejnego posta o tej samej tematyce i nawet nie liczę, że ktoś dobrnął do tych słów, a jeśli dobrnął to zapewne z ziewnięciem i z komentarzem "Pomysły się jej kończą to pisze o romantycznych pierdołach."
W nagrodę dla tych, którzy dotarli do końca - obiecuję, że zrobię wszystko, by ten post był ostatnim z cyklu Kocham Grudniowe Noce ;)


3 komentarze:

Anonimowy pisze...

DŻIZES! Aż sie zdołowałam..nie wiem czemu ..ale sie zdołowałam..pocułam sie jak bohaterka Doktora Żiwago...wiem że to ni do piernika ma sens ale tak sie poczułam...no ... kurde musiałaś wybudzić we mnie tą czułą esencję romantyzmu ...PO ZA TYM PRZEZ CIEBIE MAM WYRZUTY SUMIENIA ...CHODZI MI O NASZĄ ROZMOWĘ NA GG...JESTEM TAKA PODŁA ...TAKA PODŁA TAKAK PODŁA ...ALE W SUMIE ...DOBRZE MI Z TYM...KURDE ....I TAK WIEM ZE JESTEM PODŁA...kAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAASSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSIIIIIIIIIIIIAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!! Ide do karmelitanek tam znajde wyciszenie...tylko mam nadzieje ze tam mozna używać depilatora bo co jak co chamstwo zniose głupote zniose ale włosów nie zniose!

Kate pisze...

O proszę czyli ktoś dobrnął do końca tych wypocin:) Dlaczego aż tak się zdołowałaś? Ja sentymentalna jestem, fakt, ale że leży w mojej mocy oddziaływanie na innych, to nie wiedziałam:)
A co do wyrzutów sumienia... Moją opinię znasz. Podła nie jesteś tylko troszką "oczadziała" (Anglicy ładnie mówią "infatuated") - każdemu się zdarza :)
A do karmelitanek nie idź! Na litość boską! Ostatnia oaza spokoju legnie w gruzach:D

Anonimowy pisze...

Katrino nie doceniasz mojego uduchowienia!....apropo's oddziaływania Nie DOCENIASZ SIE!;)