poniedziałek, sierpnia 01, 2005

Nigdy wiecej...

nie pojade autokarem. Nigdy wiecej nie pojade autokarem. Nigdy wiecej...
Przez 27 godzin bezskutecznie probowalam znalezc pozycje, w ktorej nie cierplaby mi zadna czesc ciala, ogladnelam 4 filmy (Shrek 2 - nie trzeba rekomendowac, Zrobmy sobie wnuka, Zmruz oczy - nie do konca wiem o co chodzilo, ale Zamachowski fajnie gral:D, jakas idiotyczna komedie sensacyjna z Joan Collins i Davidem Hasselhoffem - tragedia...), zjadlam 3 kanapki, 3 banany, 2 batoniki i 2 nektarynki i spalam. Rzecz jasna to ostatnie nie byloby mozliwe, gdyby nie dimenhydramina (znana ogolowi jako Aviomarin;-) ). Z przeprowadzonego przeze mnie wywiadu jestem jedyna osoba, ktora tak silnie reaguje na ten "przeciwrzygacz". Jedna tabletka i na 3-4 godziny odplywam w niebyt. Proby obudzenia mnie prawie zawsze koncza sie fiaskiem (mama dzwonila do mnie 7 razy i nic) a jesli nawet zmusi sie mnie do otwarcia oczu to i tak nie bede wiedziala co sie dzieje.
Do Wroclawia bylo jeszcze w miare sielankowo - mialam dwa fotele dla siebie, co osiagnelam w bardzo prosty sposob: na przystankach rozkladalam sie i udawalam, ze spie... Niestety we Wrocku nie mialam juz wyjscia - musialam ustapic miejsca. I to komu... Przysiadl sie jakis taki umiesniony, opalony 25-latek, na przystanku w Legnicy zakupil 5 piw a na dodatek wyciagnal CKM. W tej sytuacji zastosowalam wyraz twarzy nr 5 (NieOdzywajSieBoUgryze). Szybko zrobilo sie jednak ciemno i mina nr 5 przestala odstraszac. Miesniak (Tomek, jak sie okazalo) zaczal zagadywac. Coz bylo robic? Nawiazalam z ow Tomkiem dialog. Po raz kolejny powiedzenie "don't judge the book by its cover" okazalo sie sluszne. Tomek byl bardzo sympatyczym gosciem, pogadalismy sobie troche, podroz mijala nam szybciej tyle ze... Wzielam Aviomarin. I w pewnym momencie po prostu bezczelnie zasnelam. Spalam tak do samego Paryza i nawet nie mialam kiedy naprawic mojej gafy. Eh...
Jak widac, mam dostep do neta:D Bede z niego korzystac na ile bedzie to mozliwe czasowo i finansowo. Prace zaczynam od przyszlego tygodnia. Bede sluzyla jako towarzyszka do spacerow, zakupow etc dla pewnej 95-letniej gadatliwej i gluchej staruszki. Ten tydzien poswiecam wiec na zwiedzanie, pstrykanie fotek i ogolnie rozumiane obijanie sie.
Teskno mi jednak. Samotnosc w Paryzu jest w miare znosna, bo jest co robic, ale sa takie chwile, ze czlowiek chcialby sie podzielic swoimi wrazeniami z bratnia dusza... A nie ma nikogo takiego :/
Z kafejki przy Centre Georges Pompidou, z "Malym ksieciem" i "Guide de Paris" pod pacha
Pchla

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

hm...niby daleko jestes a jednak tak blisko;-)z niecierpliwoscia czekam na kolejne wpisy! milego zwiedzania!!;-);-)

Anonimowy pisze...

A Monika spi 12 godzin i zły wywiad przeprowadziłaś...;)

Kate pisze...

Dorotko dla mnie ten blog to teraz jedyny kontakt z Wami(no prawie - z co poniektorymi zdarza mi sie przez telefon rozmawiac:P)Tesknie okrutnie i mimo calego uroku tego miasta smutno, ze sama jestem. Tak wiec pisac bede i bardzo prosze o komentarze:)